No i mamy przyśpieszenie, może nie takie, o którym mówiło się przy okazji wyborów, ale PiS biorąc władze pospołu z LPR–em i Samoobroną, właśnie od dramatycznego wyznaczenia granic naszej wolności zaczyna „porządkowania” państwa. Niesławny i ze wszech miar durny zakaz Marszu Równości w Poznaniu zadziałał niczym efekt domina. Oto w ten weekend mamy w kilku miastach solidarnościowe demonstracje w obronie demokracji i konstytucji. Już nawet nie chodzi o prawa mniejszości seksualnych, lecz w ogole o uniwersalne idee, pod którymi mogłby się podpisać każdy demokrata, każdy, komu drogie są prawa człowieka.
Z małej chmury wielki deszcz – można sparafrazować oklepane porzekadło. Z punktu widzenia rządu – zabiegającego na arenie miedzynarodowej o pozytywny wizerunek, zresztą mocno kwestionowany przez europejskie liberalne media, stało się jak najgorzej. Wytaczanie niekonstytucyjnych dział przeciwko – w gruncie rzeczy garstce obywateli – obróciło się przeciwko urzędowym zwolennikom zakazu.
Oto obserwujemy jak obyczajowość i prywatność na nowo stają się tematem politycznych sporów. Dzieje się tak za każdym razem, gdy władza posiadająca nawet demokratyczną legitymację (wybory) podpiera się ideologią.
A przecież to dopiero początek. Trudno przewidzieć, co wydarzy się przy takiej dynamice. Wywołany w tych tygodniach spór może być katalizatorem ciekawych zawirowań na scenie politycznej. Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się sklecić w parlamencie narodowo-socjalno-konserwatywno-populistyczny blok, którego spoiwem jest poczucie iście dziejowej szansy jak i… izolacji. Lepper, Giertych i Kaczyńscy jak jeden mąż psioczą na media, węszą wszędzie wraże spiski liberalnych ciemnych mocy oraz kręcą nosem na Unię Europejską. W tym czarnowidztwie są opętańczo zgodni. Łączy ich też nieskrywany głód władzy, który równie dobrze, za chwil parę zamiast być spoiwem bloku stanie zapalnikiem; wówczas wielkie marzenie Jarosława Kaczyńskiego o dekadach pisowskiej hegemonii szlag trafi.
Toczone za pomocą administracyjno–policyjnych zakazów boje o kształt polskiej obyczajowości i tożsamości obrócą się przeciwko nasrożonej do świata prawicy. Fundując obywatelom – coraz lepiej czującym się w Europie – konserwatywną terapię szokową, PiS gra nader niebezpiecznie. Napędzana autentycznym społecznym niepokojem o polską demokrację i miejsce Polski w Europie lewica (oby autentycznie odmieniona i oczyszczona, w co niestety raczej wątpię) wróci do władze w glorii chwały obrońców normalności. I wszystko dlatego, że komuś Bozia poskąpiła zdrowego rozsądku i rozumu.
Z małej chmury wielki deszcz – można sparafrazować oklepane porzekadło. Z punktu widzenia rządu – zabiegającego na arenie miedzynarodowej o pozytywny wizerunek, zresztą mocno kwestionowany przez europejskie liberalne media, stało się jak najgorzej. Wytaczanie niekonstytucyjnych dział przeciwko – w gruncie rzeczy garstce obywateli – obróciło się przeciwko urzędowym zwolennikom zakazu.
Oto obserwujemy jak obyczajowość i prywatność na nowo stają się tematem politycznych sporów. Dzieje się tak za każdym razem, gdy władza posiadająca nawet demokratyczną legitymację (wybory) podpiera się ideologią.
A przecież to dopiero początek. Trudno przewidzieć, co wydarzy się przy takiej dynamice. Wywołany w tych tygodniach spór może być katalizatorem ciekawych zawirowań na scenie politycznej. Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się sklecić w parlamencie narodowo-socjalno-konserwatywno-populistyczny blok, którego spoiwem jest poczucie iście dziejowej szansy jak i… izolacji. Lepper, Giertych i Kaczyńscy jak jeden mąż psioczą na media, węszą wszędzie wraże spiski liberalnych ciemnych mocy oraz kręcą nosem na Unię Europejską. W tym czarnowidztwie są opętańczo zgodni. Łączy ich też nieskrywany głód władzy, który równie dobrze, za chwil parę zamiast być spoiwem bloku stanie zapalnikiem; wówczas wielkie marzenie Jarosława Kaczyńskiego o dekadach pisowskiej hegemonii szlag trafi.
Toczone za pomocą administracyjno–policyjnych zakazów boje o kształt polskiej obyczajowości i tożsamości obrócą się przeciwko nasrożonej do świata prawicy. Fundując obywatelom – coraz lepiej czującym się w Europie – konserwatywną terapię szokową, PiS gra nader niebezpiecznie. Napędzana autentycznym społecznym niepokojem o polską demokrację i miejsce Polski w Europie lewica (oby autentycznie odmieniona i oczyszczona, w co niestety raczej wątpię) wróci do władze w glorii chwały obrońców normalności. I wszystko dlatego, że komuś Bozia poskąpiła zdrowego rozsądku i rozumu.
***
Moralnym odnowicielom z PiSLPRS polecam – bynajmniej nie do poduszki – Williama Burroughs’a
***
Sztuka li to, czy też ofensywa demoralizujących gejowskich treści i to z Kul-u ? O biedna Ligo, co za cios…