Cenię eksperymentatorskie zacięcie Thoma Yorka. Ów outsiderski sznyt, którym naznacza wszelkie muzyczne poczynania. Ten nienachalny leniwy luz wrażliwego na globalne sprawy ekscentryka, pozostającego jednak w cieniu, stojącego poza kręgiem światła, z dala od medialnej wrzawy.
Efekty muzycznych poszukiwań Yorka bywają dyskusyjne, przyznaję. Do niektórych nie sposób się przekonać. Ale York bywa tak osobny, nieprzewidywalny i tak niepodatny na wpływy, że można mu wybaczyć wszelkie kolejne potknięcia. Niech niespokojny duch ciągle go nawiedza i nie opuszcza przez kolejne lata.
Alec Baldwin jako radiowiec? Jest dobry. To jeden z ciekawszych wywiadów, który miałem sposobność wysłuchać, zerkając, co pewien czas, dla pewności w transkrypcję. Człowiek się ciągle uczy.