Co z tą Polską? Nazwa polsatowskiego programu ma w sobie coś z ponaglania zniecierpliwionego męża, który usadowiony wygodnie w fotelu woła do krzątającej się gdzieś żony: co z tą zupą? Roszczeniowość, wygodnictwo wpisana w rolę, a nie żadna troska….
Oczywiście w programie Lisa rozmowa i wymiana poglądów, są wartościowe same w sobie, tyle że nawet najbardziej zaciekłe retoryczne potyczki, nie posuną spraw do przodu. Jak to zazwyczaj bywa, drgną jedynie słupki z notowaniami popularności np. Tomasza Lisa. Owe sondaże, wedle których większość rodaków jest skora namaścić telewizyjnego prezentera na głowę państwa, obnażają tylko mizerię życia publicznego.
Oczywiście w programie Lisa rozmowa i wymiana poglądów, są wartościowe same w sobie, tyle że nawet najbardziej zaciekłe retoryczne potyczki, nie posuną spraw do przodu. Jak to zazwyczaj bywa, drgną jedynie słupki z notowaniami popularności np. Tomasza Lisa. Owe sondaże, wedle których większość rodaków jest skora namaścić telewizyjnego prezentera na głowę państwa, obnażają tylko mizerię życia publicznego.
******
Nie ulega wątpliwości – w Polsce politykę realizuje się poprzez telewizyjny ekran i gazety. Wizja kształtowania życia publicznego via media to niebezpieczna groteska demokracji i systematyczne debaty z udziałem nawet najtęższych głów tego nie zmienią. Solą demokracji – jakby to patetycznie nie zabrzmiało – jest aktywność obywatelska i troska o dobro wspólne. Tymczasem społeczeństwo na potęgę się alienuje szukając iluzorycznego spełnienia w zakupach i rozrywce, a politycy uprawiają grę pozorów.
Ujawnianie afer, skandali z udziałem parlamentarzystów, ministrów, partyjnych liderów nie godzi zasadniczo w symbiotyczny układ, jaki wytworzył się na styku polityka – media. Tajemnicą poliszynela jest istnienie „grup hakowych”, które przeciekami i podsuwanymi wskazówkami manipulują i inspirują dziennikarzy. Nikt nad tym nie panuje i panować nie zamierza, bo taki stan, zadawala obie strony, które mimowolnie, na poły świadomie (?) utrzymują tę homeostazę. „Mamy cię, pijaku”, „Poseł Zenon W. złodziejem!” – tabloidy ścigają się w wywlekaniu brudów, zaś inne media dokładają starań, by polityczne koterie nie utraciły resztek prestiżu (vide: śniadanie w radio zet). Zatroskani panowie przepytywani przez zatroskanych i czujnych redaktorów, każdego ranka, niemal na wszystkich radiowych częstotliwościach, mimo że z takich pogaduszek nie płynie żadna głębsza wiedza, żaden morał, który wyrwałby Kowalskiego z odrętwienia.
Ujawnianie afer, skandali z udziałem parlamentarzystów, ministrów, partyjnych liderów nie godzi zasadniczo w symbiotyczny układ, jaki wytworzył się na styku polityka – media. Tajemnicą poliszynela jest istnienie „grup hakowych”, które przeciekami i podsuwanymi wskazówkami manipulują i inspirują dziennikarzy. Nikt nad tym nie panuje i panować nie zamierza, bo taki stan, zadawala obie strony, które mimowolnie, na poły świadomie (?) utrzymują tę homeostazę. „Mamy cię, pijaku”, „Poseł Zenon W. złodziejem!” – tabloidy ścigają się w wywlekaniu brudów, zaś inne media dokładają starań, by polityczne koterie nie utraciły resztek prestiżu (vide: śniadanie w radio zet). Zatroskani panowie przepytywani przez zatroskanych i czujnych redaktorów, każdego ranka, niemal na wszystkich radiowych częstotliwościach, mimo że z takich pogaduszek nie płynie żadna głębsza wiedza, żaden morał, który wyrwałby Kowalskiego z odrętwienia.