Arcybiskup Józef Życiński grozi, że wezwie do bojkotowania hipermarketów, jeśli te nie ukrócą niecnej praktyki wyzyskiwania pracowników. Szef organizacji zrzeszającej sieci handlowe, broniąc się przed oskarżeniami, odwołuje się do biblijnej retoryki: byłbym ostrożny w rzucaniu kamieni. Ot, chwytający za serce apel do sumień, tyle że przesadzony. Nikt nie ma zamiaru nikogo kamieniować, puszczać z dymem i wyżynać. Goniące za zyskiem korporacje to żadna niewinna dziewica, która pada ofiarą niecnych knowań zawistnej tłuszczy. Proporcje są całkowicie inne i trzeba być hipokrytą, by tego nie zauważać.
Żeby nie było wątpliwości: ludzie idą do pracy w hipermarketach za psie pieniądze nie z radosną korporacyjną pieśnią na ustach, lecz z desperacji. Nikt o zdrowych zmysłach nie wypruwa żył harując od świtu do zmroku, jeśli nie obawia się nędzy. Takim hipermarketowym niewolnikom nie w głowie zakładanie związków zawodowych; sprytny pracodawca szybko znajdzie sposób, by pozbyć się „wichrzycieli”, na miejsce zwolnionych szybko znajdzie kolejnych chętnych; wokoło pełno ludzi przyciśniętych do muru wizją braku pieniędzy.
Żeby nie było wątpliwości: ludzie idą do pracy w hipermarketach za psie pieniądze nie z radosną korporacyjną pieśnią na ustach, lecz z desperacji. Nikt o zdrowych zmysłach nie wypruwa żył harując od świtu do zmroku, jeśli nie obawia się nędzy. Takim hipermarketowym niewolnikom nie w głowie zakładanie związków zawodowych; sprytny pracodawca szybko znajdzie sposób, by pozbyć się „wichrzycieli”, na miejsce zwolnionych szybko znajdzie kolejnych chętnych; wokoło pełno ludzi przyciśniętych do muru wizją braku pieniędzy.
W biednym świecie roi się od sweatshop’ów. W bardziej cywilizowanej Polsce mamy ewidentny kłopot z bardziej cywilizowanymi hipermarketami. Tu i tam rządzi imperatyw pomnażania kasy, widać małą dbałość o standardy i warunki pracy, a jeszcze mniejszą o interes pracowników.
Grożąc palcem lubelski kościelny hierarcha nie tylko przywołuje, złowrogie nieetycznie postępującym handlowcom wyobrażenie srogiego protestu. Ten widok jest mało realny, za to ważniejszy wydźwięk apelu. Wielokrotnie powtarzane napomnienie może przynieść niepowetowane straty hipermarketom dbającym o dobry wizerunek; on przecież wprost przekłada się na pieniądze.
Jest jeszcze inna kwestia godna uwagi. Arcybiskup Życiński niejako włożył kij w mrowisko, zatem także inni (nie tylko duchowni) mogą dopingować nieruchawych polityków do zabrania głosu. W końcu przydałoby się obudzić z zimowego letargu związki zawodowe, które dotąd sromotnie oblewały egzamin dbania o pracowników prywatnych firm. Jest się o co bić i kruszyć kopie. Jak pokazuje finał skandalu z wyzyskiem personelu Biedronki ową batalię można wygrać. A za nią winny pójść kolejne….