Wyjątkowość i znaczenie „netu” opiera się na różnorodności. Ale trąba ten kto sądzi, że im dłużej człowiek surfuje w sieci, tym bardziej staje się liberalny, otwarty na inność, głodny wrażeń, ciekawszy ludzi i świata. Trudno też obronić kolejną deterministyczną tezę, iż nowoczesne narzędzia komunikacji są motorem pozytywnej zmiany społecznej.
Co bowiem począć z takim twitterem i temu podobnymi zabawkami? Czy poszerzają nasze horyzonty? Bynajmniej, wcale nie wynoszą komunikacji na wyższy jakościowo poziom i nie zwiększają zakresu indywidualnej wolności. W grę wchodzi raczej komunikacyjny regres.
Narasta we mnie sceptycyzm wobec wszelkich odmian technognozy i info-wtajemniczenia. Bo wydają się zagrożeniem podobnym do zinstytucjonalizowanej religii – z jej rytuałami, bezrefleksyjną masowością, skłonnością do uzależniania. My bronimy się uciekając w masową produkcję profili oraz awatarów, lecz one są metodą podtrzymywania iluzji naszej autonomii.
Pewnie „net” rozbija mentalną skorupkę, lecz człowiek – z natury rutyniarz – prędzej czy później zasklepia się na nowo w upodobaniach, uprzedzeniach i nawykach. To proces bez końca.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=X7nVyVgz8GY]
Czas na autorski rachunek sumienia. Fascynacja street-artem wcale nie sprawiła, bym sięgnął po puszkę farby. Szwankuje dynamika i ociężała kreacja wcale nie zamierza zerwać się do lotu.
***
Na koniec – Paul Anka i wyrafinowana perwersja, z jaką pastwi się nad nirvaną.
<param name="wmod[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=TsS811o21-k]