ale, gwoli ścisłości, od kilku wieków nasila się technologiczna presja. Coraz bardziej funkcjonujemy pod dyktando i dzięki technologiom (biologiczne uwarunkowania tracą na znaczeniu). W świetle poważnych prognoz mówiących o niepohamowanym postępie, niedługo przyjdzie nam postawić znak równości między człowiekiem a cyborgiem.
Nanotechnologia, inżynieria genetyczna, podskórne chipy, coraz nowocześniejsze środki komunikacji i nadzoru ect. S-f miesza się z rzeczywistością i trudno się w tym połapać. Na pewno nieustanne, uważne śledzenie wszystkich techno-nowinek, a tym samym kontrolowanie zmian, które owe gadżety powodują w kulturze, w organizacji naszego zycia, przekracza ludzkie możliwości. Niepokoi beztroska z jaką sięgamy po owe umilacze – ułatwiacze naszej dojmującej egzystencji. Tymczasem drobne i niepozorne technologiczne udogodnienia powodują kolosalne, kumulujące się w czasie i przestrzeni skutki. Weźmy np. taki iPod. Odtwarzacz mp3 będący w posiadaniu dwudziestu paru milionów Amerykanów zmienia mentalny krajobraz tamtejszych miast. Milczący przechodnie ze słuchawkami w uszach i nieobecnym wzrokiem, niechętnie wdający się w przelotne rozmowy – tak opisuje nowojorczyków Andrew Sullivan („Timesonline” 20 lutego).
Now i have my iTunes in my iMac for my iPod in my iWord. It’s Narcissus heaven: we’ ve finally put the”i” into Me/…/ It wouldn’t be so worryng if it weren’t part of something even bigger. Americans are beginnig to narrow their lives”.
Co pozostaje? Pogodzić się z faktem, że to, co wirtualne wypiera realne i dla następnych pokoleń owe rozróżnienie będzie miało marginalne znaczenie? Czy mamy szykować się na jakościowy skok – downloading naszego umysłu w komputer, jak to ma miejsce w cyberpunkowych powieściach Williama Gibsona? Dla jednym to przerażająca wizja, dla piewców sztucznej inteligencji i transhumanistów spełnienie marzeń. Kto da odpór tym rosnącym w silę technomaniakom?