Ostatnie wrocławskie noce

kryminały retro o makabrycznych zbrodniach w starym niemieckim Wrocławiu, a ja marzę o zwariowanej powieść z pseudopiastowskim miastem w tle, nieco surrealistycznej niczym Ostatnie paryskie noce” P. Soupault’a. Tam znużenie, na przemian ze stanami poznawczego oszołomienia, ekstazy, także szwendanie się po kawiarniach i zaułkach i konspiracyjne spotkania przy alkoholu, stały się jedyną w swoim rodzaju celebracją niemożebnie odrealnionego życia. Jakże trudno wieść teraz taką egzystencję… Zapominamy, że chcąc wskazać nam swe ścieżki, przypadek wybiera dni, gdy słuchamy tajemnego głosu roztargnienia. Phillipe Soulpault raczej miał racje, wszak z Paryżem i włóczęgami był za pan brat.
Czy Wrocław może być rewirem takich zwariowanych peregrynacji przez miejski krajobraz, bezcelowych wędrówek obfitujących w koincydencje pobudzające wyobraźnię? To miasto samo w sobie jest mało realne, bo istnieje niczym powidok starego Breslau, którego już nie ma. Zatem może pobudzać i sprzyjać w sobie wiadomy nierzeczywisty sposób, a więc…
Kumpel opowiedział mi, że kiedyś zasnął w nocnym tramwaju. Obudził się w zajezdni, wypuścił go motorniczy. Razem nad ranem – jeszcze na rauszu – zmierzali do domów pieszo przez park, tam zaczepiła ich jakaś dziewczyna. Zabłądziła w drodze na dworzec kolejowy, Panowie wskazali jej pobliski postój taksówek. Ale panna była bez kasy i dopiero jakiś walnięty taksiarz przystał na darmowy kurs. Warunek niedorzeczny: dziewczę zaśpiewa mu ulubioną piosenkę. Tak więc wszyscy razem pojechali na dworzec. Dziewczyna na pożegnanie zrobiła im zdjęcie. Nie wymienili się adresami. To mogło się zdarzyć wszędzie. Znamienne, cała trójka przyznała, iż ma hopla na punkcie Wrocławia skoro świt.

Discover more from Świat z twistem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Posted in .