Wrocław szczyci się mianem „miasta otwartego, miasta spotkań”. Ten sam Wrocław ma problem z nielegalnym koczowiskiem Romów. I ów problem chce rozwiązać, zapominając o zobowiązaniach względem hasła, które sam sobie wybrał i które ma być dlań – na co dzień i od święta – powodem do chluby.
Urzędniczą decyzję o likwidacji obozowiska podchwycili samozwańczy zwolennicy, skrzyknięci przez radykalny NOP. W necie roi się od manifestowanej nienawiści do Romów. Ta erupcja wrogości i frustracji nie może dziwić. Wystarczy zerknąć do sondaży badających stosunek Polaków do innych narodowości. Ankiety są ogólnodostępne. Także dla urzędników.
Magistrat mało roztropnie wybrał drogę na skróty, w konsekwencji uderzając w tworzony – pieczołowicie od lat – wizerunek. I budząc z uśpienia demony. Owszem, wizerunek przydaje się i sprawdza na wszelkiego rodzaju uroczystościach, biznesowych spotkaniach, konferencjach i seminariach. Pasuje jak ulał do eventów z udziałem zagranicznych gości. Gdy przychodzi „moment próby” jest kruchy i popękany jak wydmuszka. Nawet urzędnicy nie traktują go serio.
Wobec kłopotliwych Romów posłużono się czymś w rodzaju instrukcji obsługi. Wedle procedur i wymogów prawa, ale automatycznie i zarazem bezdusznie. Gdy uwzględni się wysiłek włożony w tworzenie europejskiej rangi miasta, następnie dorzuci się jego aspiracje, ta mechaniczność wyda się nie na miejscu, niemal groteskowo nieporadna. Wstydliwa i gorsząca.
Urzędnicy tłumaczą, że chodzi im o przestrzeganie prawa, o reakcję na nielegalnie zajmowanie ziemi. A przecież z innej perspektywy chodzi także, a może przede wszystkim, o egzystencję kilkudziesięciu osób, m.in. urodzonych w Polsce dzieci. O społeczność, której w powszechnym odczuciu przypisano rolę pariasa. W innej roli Romów się nie widzi. Nic więcej po nich się nie oczekuje, bo przecież bycie Romem definiuje się przez zbiór niezmiennych cech, zachowań i predyspozycji budzących niechęć i obrzydzenie. I nawet gdyby Romów w Polsce byłoby dwóch, to wiele osób i tak będzie bić na alarm. A to dlatego, że za bardzo o naszym nastawieniu decydują nie realia, lecz uprzedzenia wobec „obcej grupy”, na dodatek noszącej stygmat istot względem nas gorszych.
Niezależnie od tego, jak bardzo kłopotliwa dla innych wrocławian jest obecność koczowniczej społeczności, nic nie tłumaczy Instrumentalnego jej potraktowania. Ta zbiorowość, głęboko od innych odseparowana, już i tak egzystuje na dnie społecznej drabiny.
W 2016 roku Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury. Program wydarzeń – zapowiadają organizatorzy – powstaje wspólnie z mieszkańcami włączonymi w refleksję nad tzw. „głęboką kulturą”, po to, aby także przeciwdziałać społecznemu wykluczeniu. Czy z tak nakreśloną wizję ESK 2016 uchodzi milczeć i na temat Romów nawet się nie zająknąć?
Comments
3 odpowiedzi na „Przyśpieszony kurs obsługi Romów”
Zastanawia mnie coś jeszcze, dlaczego miasto pozwala na powstawanie takich koczowisk i ich niekontrolowany rozrost. To nie jest tak, że nagle powstaje całe osiedle, rodzą się dzieci itd Widzę spore oderwanie od rzeczywistości włodarzy.
Dla mnie oczywiste jest, że takich osiedli nie można „utrzymywać”, bo to urąga wszystkiemu. To slumsy. Być może brakuje czegoś w rodzaju ośrodków przejściowych?
Oni są do pewnego czasu „niewidzialni”. Dominuje strategia „nie tykać, nie ruszać, nie będzie problemu” Tak jest z wieloma sprawami w Polsce, bo przecież jeśli ktoś się z czymś wychyli, to może się narazić, nieprawdaż. Stąd milczenie, obojętność i przyzwolenie. Włodarze też nie są od tej przypadłości wolni. Albo też nie mają pojęcia, bo podwładni nie zgłaszają żadnych problemów, bo i po co? Problem trzeba rozwiązać, a jak go nie ma, to ma się ale święty spokój..
Zastanawia mnie to, bo wygląda jak nabieranie wody w usta. Dziś zapowiada się czyszczenie z Cyganów, bo przecież nikt nie chce mieć takich sąsiadów, a jutro z innych biedaków (przykład naszej Pragi powinien dać do myślenia).
W Olsztynie (piszę o Olszt., bo akurat te rejony znam) jest osoba odpowiedzialna za tego typu sprawy (pełnomocnik wojewody ds. mniejszości narodowych i etnicznych) i o ile wiem, to są specjalne środki na rzecz społeczności romskiej. U Was tego nie ma???
Tego nie można zostawiać na poziomie sąsiedzkich przepychanek i dopuszcza ć do eskalacji niechęci.