Grubo od ponad roku – a nie jak podaje internetowa mutacja Gazety – krąży „bezwładnie” nad naszymi głowami szpiegowski satelita US193. Pisze o tym magazyn Wired:
Panika jest bezzasadna – rocznie blisko dwie setki rozmaitych obiektów wpada w ziemską atmosferę; w większości ulegając doszczętnemu zniszczeniu.
A jeśli tym razem będzie inaczej? Sztab będzie zbierał informacje o wszystkim co wiąże się z satelitą i konsultował to z Amerykanami – tyle deklaracji naszych czujnych ministrów. Na marginesie, każdy może sobie dowoli śledzić, gdzie też aktualnie przemyka satelita.
Nie sądzę, żeby Amerykanie mieli ochotę wtajemniczać kogolwiek w operację zestrzeliwania kosmicznego obiektu. To będzie test nowego systemu obrony i tego właśnie obawia się Moskwa. Z punktu widzenie państwa o „kosmicznych” ambicjach, niepokój jest całkiem uzasadniony.
Rakieta przechwytująca SM-3 dotąd nie była stosowana do zestrzeliwania satelitów, lecz poruszających się prawie dwa razy wolniej (!) pocisków balistycznych krótkiego i średniego zasięgu. To też podaje Wired.
Jeśli operacja spali na panewce i satelita, na przekór oczekiwaniom oraz prawdpopodobieństwu, nie rozpadnie się w atmosferze, istnieje ryzyko, iż poczyni spustoszenie i zanieczyści teren toksycznym paliwem.
A swoją drogą, gdy Chińczycy zestrzeliwali w podobny sposób własną sondę meteo, na świecie podniosła się wrzawa, że Pekin rozpoczyna nowy etap w wyścigu zbrojeń.
Jakże wszystko bywa względne, zwłaszcza w polityce.
Jakże wszystko bywa względne, zwłaszcza w polityce.