Świat z twistem

notatnik: polityka, marginesy, media, społeczeństwo, historie i histerie.


Shuty we Wrocku

Zbuntowany, nonkonformistyczny, czupurny, jak jasna cholera, i do tego – jeśli najdzie go ochota, zdolny, by okładać się parówkami w miejscach publicznych (leitmotive perfomance’u) – takim chojrakiem jest Sławomir Shuty, od paru tygodni znany szerzej jako świeżo upieczony „paszportowiec”.

Wtorkowe wrocławskie spotkanie z autorem głośnego „Zwału” pokazało, jak bardzo jego wizerunek kreślony jest na użytek mediów i ma się nijak do rzeczywistości.

Onieśmielony, zahukany i trochę nieobecny Shuty stanowił zaprzeczenie „młodego gniewnego”. Może bywa odjechanym, gorszącym otoczenie luzakiem(?), ale chyba w gronie kumpli.

Siedząc między dwiema elokwentymi paniami, które co rusz zarzucały go natarczywymi pytaniami, Shuty ograniczał się do zdawkowych potwierdzeń lub enigmatycznych zaprzeczań. Bardziej zaś się skupił na sączeniu piwa. Nijak nie dał się zainspirować do porywającego wystąpienia, buzującego wulgaryzmami, ekshibicjonistycznego monologu utrzymanego w duchu „zwałowej’ goryczy i radykalnej frustracji. Kto przyszedł dla fajerwerków, chyba się mocno rozczarował…

Goniły mnie obowiązki, więc wyszedłem w trakcie… nie żebym się nudził.

Przeciwnie, koniec końców, Shuty wydał się być całkiem fajnym facetem, można rzecz: „w porzo”. Najważniejsze, że nie zadzierał nosa, nie stroił się w piórka (patrz wyżej) hołubionego literata. Po prostu, świadomie lub nie(pal licho), wyszedł z roli, okazał się nie przysiadalnym, i to nie rzucając, przy okazji, żadną „kurwą”. Rzadki okaz autentyka i manifestacji tumiwisizmu. Chyba, że to kolejny shutowy happening.

O książkach nie wypowiadam się, bo znam je pobieżnie. Poważniejsza lektura dopiero przede mną. Mam nadzieje, że przyjemna…


Discover more from Świat z twistem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.