Świat z twistem

notatnik: polityka, marginesy, media, społeczeństwo, historie i histerie.


Slot i Nowe Horyzonty

Na poły opuszczony i nadgryziony zębem czasu, lecz i tak budzący stosowny respekt, nawet w niewprawnym do delektowania się architekturą oku. Kompleks pocysterski w Lubiążu – pałac, kaplice, obszerne korytarze, sale z barokowym sklepieniami, fragmenty sakralnych fresków, rzeźb. Wszystko to tajemnicze, bo spowite w mrok, pokryte kurzem, gdzieniegdzie rozświetlone ostrymi snopami światła, zawilgocone w zaułkach, niepokojące chłodem kamienia niczym ze starych katakumb.

Ma się nieodparte wrażenie, że miejsce to czeka dopiero na swojego odkrywcę. I takie wrażenie ma chyba większość z kilku tysięcy młodych osób, które przyjeżdżają w lipcu na Slot Art Festiwal. To wydarzenie jest kulturalnym i socjologicznym ewenementem. Niby zwykły wakacyjny spęd, z obowiązkową sceną na wieczorne plenerowe koncerty, pokaźnym polem namiotowym urządzonym tuż pod klasztornymi murami. Ale wakacyjno-obozowe życie toczy się innym rytmem. Ponad setka warsztatów: teatralnych, plastycznych, dziennikarskich ect. – wszystko, czego dusza zapragnie z wyjątkiem alkoholu; za picie, raz dwa, wylatuje się z festiwalu. Animatorami Slotu jest grupa wrocławian, paru Nowozelandczyków i Holendrów otwarcie mówiących o swojej fascynacji chrześcijaństwem. Ale w Lubiążu nie uświadczy się żadnych księży, zakonnic, ewangelizacji w stylu „Przystanek Jezus”. Raczej można się otrzeć o chrześcijaństwo w jego katakumbowym, sekretnym wydaniu.
Do Lubiąża wpadłem na parę godzin. Snułem się po salach i korytarzach mimowolnie kontemplując wyjątkową symbiozę szacownych, dawnych wnętrz i młodzieńczej spontaniczności i pasji. Z podobną aurą zetknąłem się na Nowych Horyzontach w Cieszynie. W urokliwym – z racji skali – miejscu, zabawiłem nieprzyzwoicie krótko, i pominąwszy filmowe atrakcje, gros czasu spędziłem pijąc kawę w cieniu dwupiętrowej kamienicy; właśnie one, z gracją i zdyscyplinowanie, wyznaczają cieszyński ryneczek. Potem uciekając przed deszczem schowałem się w amfiteatrze, gdzie racząc się już tylko piwem (i to w sporych ilościach) słuchałem przyjaciół z grupy Oszibarack, która energetyczną dawką elektro-eksperymentujących dźwięków zainaugurowała Nowe Horyzonty. Wszędzie na swej drodze spotkałem pogodnie usposobionych ludzi. Jakże miła odmiana. Przeogromny kontrast wobec znerwicowanej codzienności.

Discover more from Świat z twistem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.