Pobawiłem się ostatnio w mentalnego pustelnika, który szerokim łukiem omija Internet a za to manifestuje – choćby w autobusie – przywiązanie do poczciwego Gutenberga. Doprawdy nie wiem, na co mi się to zdało, bo z prawdziwym eremitą „doskonalącym się w miłowaniu Absolutu”, nie mam nic wspólnego. Żadnego też rozczarowania doczesnością w sobie nie pielęgnuję ani chęci oczyszczenia nie noszę. Może chodzi o utemperowanie wyobraźni, która nie daje spokoju i galopuje karmiona pośpiechem codziennej mitręgi?
uwolniony z pustelni
Discover more from Świat z twistem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.