Uwielbiam raster. Drukowane tą metodą plakaty mają swój urok i unikalny styl, jakże odstający od naszych hiperrealistycznych laserunkowych, cyfrowych obrazów. Raster drażni swym „kropkowym”(?) anachronizmem i to jest właśnie w nim fajne, zarazem wywrotowe w pretendujących do maksymalnej połyskliwości i gładkości czasach. Lubię monochromatyczne grafiki, a sam fakt, że istnieją narzędzie, które pozwalają błyskawicznie przerobić w raster – i do w dowolnej skali – każdy obrazek, fotografię, grafikę sprawia jeszcze większą frajdę. Nic tylko „zrastrować” (czy tak się pisze?) na kilku kartkach upatrzony portret i wytapetować nim ścianę.

A czwartkową niespodziankę sprawił Reevo, którego stronkę polecam w celach poznawczych i estetycznych