Nie ma wątpliwości: tuli do siebie Kaczory. Zaraz…ma twarz Michnika, a może to Hitler? Decyduje detal: dla jednych wąsik, dla innych strużka farby, jak zresztą tłumaczą grafficiarze. Madonną na billboardzie zajęła się już prokuratura. Skądinąd bez powodu, gdyż prowokacja to błaha, bardziej polityczna niż antyreligijna. Ba, w ogóle nie powinna się takimi sprawami zajmować.
Jak widać radykalna wyobraźnia i tak będzie serwować kolejne ironiczne parafrazy osób i symboli znanych z kościołów i z ekranu telewizora.
***
W przypadku tylko religii, wielu twórców „igrających” z sacrum świadomie antycypuje skandal, uznając go za skuteczny sposób perswazji. Tu treść zlewa sie z formą. Jest jak pocisk trafiający w głowę. Z zabójczej dla kontemplacji strategii biorą się rozmaite „zagrywki” pod emocje włącznie z zanurzaniem krzyża w moczu i orgiastyczne harce, którymi zasłynęli wiedeńscy akcjoniści. W poczynaniach tych znajdziemy morze perwersji i histerii, takimi też skutkują reakcjami. To zamierzona kalkulacja.
***
Nancy Burson udowadnia, że można inaczej. Religijne motywy są w jej twórczości obecne nie poprzez pewniki lub pewników kontestację, lecz poprzez intucję i przeczucia. Burson obce jest „hieratyczne” (sic!), rutynowe epatowanie kończące się skandalizującą i znoszącą sens transgresją. To poetyzowanie o duchu przefiltrowane przez współczesność. Tonizujące, zapadające w pamięci.
Zdjęcie Jezusa powstało w wyniku nałożenie fotografii kilku mężczyzn różnych ras