W swoich poczynaniach – wątpliwych pod względem artystycznym (liczą się kontrowersyjne podchody wokół tabu) – Artur Żmijewski wyznacza nowe standardy skandalu, lecz redaktorki Wyborczej przepytujące rzeczonego artystę dla potrzeb Dużego Formatu ową obsceniczność – świadomie lub nie – okroiły i wygładziły. Żmijewski popełnił swego czasu pracę pt. Berek: sfilmował najętą przez siebie grupę ludzi uganiających się nago po komorze gazowej. I o tej kontrowersyjnej pracy w wywiadzie, któremu winna przecież patronować reporterska dociekliwość, nie ma ani słowa. Przypadek, czy też cenzorski zabieg sprawił, że wątek rzucający pełniejsze światło na poczynania Żmijewskiego szlag trafił. Nie wierzę, by Dorota Jarecka, baczna obserwatorka i apologetka sztuki współczesnej, przeoczyła ów swego czasu żywo komentowany film. Czyli kłopotliwa bliskość 60 rocznicy zakończenia wojny, fala patriotycznego uniesienia, zrobiły swoje? Kto wie, czy aby nie należy pójść tym tropem. Żmijewski orientuje się najlepiej, bo zapewne autoryzował tekst.
Myślę o pracach Żmijewskiego nader krytycznie. Za przejmującym przedstawieniem nagich, zdeformowanych, okaleczonych ciał, dostrzegam nie pochylenie się nad cierpiącym człowiekiem lecz narcystycznego artystę, którzy wykorzystuje ludzi do swojej nihilistycznej -może z założenia – krucjaty przeciwko człowiekowi. To jest źródłem mojego zażenowania i wstydu – owa łatwość, z jaką Żmijewski manipuluje ludźmi; uprzedmiotowia, by potem udzielać wywiadów i o reszcie nie pamiętać, tak jak o nieuleczalnie chorej Karolinie, która istniała dla niego póki mógł ją filmować. Jak potoczyły się losy dziewczyny chcącej z rozpaczy odebrać sobie życie – tym się artysta już nie zajmuje…
Myślę o pracach Żmijewskiego nader krytycznie. Za przejmującym przedstawieniem nagich, zdeformowanych, okaleczonych ciał, dostrzegam nie pochylenie się nad cierpiącym człowiekiem lecz narcystycznego artystę, którzy wykorzystuje ludzi do swojej nihilistycznej -może z założenia – krucjaty przeciwko człowiekowi. To jest źródłem mojego zażenowania i wstydu – owa łatwość, z jaką Żmijewski manipuluje ludźmi; uprzedmiotowia, by potem udzielać wywiadów i o reszcie nie pamiętać, tak jak o nieuleczalnie chorej Karolinie, która istniała dla niego póki mógł ją filmować. Jak potoczyły się losy dziewczyny chcącej z rozpaczy odebrać sobie życie – tym się artysta już nie zajmuje…