Antony wprawił też pewnie w niemałe zdumienie grono, zresztą też niemałe (jak sądzę) tych, którzy spodziewali się nawiązań do hedonistycznych gejowskich parad tudzież reminiscencji z „Priscilli, królowa pustyni”.
***
Koniec z „wykształciuchami”, czas na „wyrodki” – kolejne słowo/wytrych, którym Ludwik Dorn opisuje i diagnozuje świat. W rozmowie z Cezarym Michalskim – na łamach Dziennika – ów pisowski spec od metapolityki bardzo obrazowo wyjaśnia, dlaczego jego formacja daruje sobie zjednywanie „inteligencji humanistycznej”. Bo ma ta skłonność do samozatraty. Oto co mówi:
…dla mnie przykładem jej skłonności do samozatraty są idące w dziesiątki studentki psychologii, etnografii, antropologii, socjologii, które dały się wykorzystać seksualnie Simonowi Molowi. W tej grupie łatwo jest upowszechnić różne mody ideologiczne, aż do zaniku instynktu samozachowawczego.
Ludwik Dorn zwalił mnie z nóg: sex, władza, polityka zawarte w jednym skrócie myślowym. Cóż za intelektualna wirtuozeria! Tylko sensu brak i jaka buta.