Nie mam czasu ani na pijaństwo, ani tym bardziej na to, by następnego ranka podnosić się desperacko z kaca, po to źeby i tak polec.
To zbytnia rozrzutność w obliczu deficytu energii, którą bezwzględnie odsysa z nas jesień.
Zarzekałem się, że w końcu kupię cieplejszą kurtkę, ale dziś był buy nothing day, więc wytrwalem w tej niekonsekwencji, skądinąd obserwując z rosnącą trwogą, jak pożera nas – dosłownie – przeświąteczne zakupowe szaleńtwo.
***
Pobieżnie w związku z polityczno-obyczajowym skandalikiem, alkoholowy fragment z Herberta:
Pijacy są to ludzie, który piją do dna i duszkiem. Ale krzywią się, bo na dnie widzą znów siebie. Przez szyjkę butelki obserwują dalekie światy. Gdyby mieli silniejszą głowę i więcej smaku, byliby astronomami.
Kto zgadnie, skąd ów cytat, niech wypije za swoje i moje zdrowie.