Nie ufam matematykom, którzy widzą inteligencję jak efekt obliczeniowych operacji. Zresztą powstanie sztucznej inteligencji to wciskanie kitu i bajki. Nie potrafię zaakceptować scjentystycznego redukowania „czegoś tajemniczego” do roli liczydła.
Przecież w punkcie startu najdoskonalsza maszyna wobec naszego umysłu stoi na straconej pozycji. O ile w przypadku komputera daje się oddzielić jego „bebechy” od systemu operacyjnego, to rozróżnienia pomiędzy myślą a umysłem pewnie się wprowadzić nie da. Co więcej, jak mając nikłe pojęcie o procesach dziejących się pod czaszką, możemy stworzyć mózg sztuczny? Ewentualnie stworzymy jego ersatz.
Przecież w punkcie startu najdoskonalsza maszyna wobec naszego umysłu stoi na straconej pozycji. O ile w przypadku komputera daje się oddzielić jego „bebechy” od systemu operacyjnego, to rozróżnienia pomiędzy myślą a umysłem pewnie się wprowadzić nie da. Co więcej, jak mając nikłe pojęcie o procesach dziejących się pod czaszką, możemy stworzyć mózg sztuczny? Ewentualnie stworzymy jego ersatz.
Intuicja każe mi polemizować ze słynnym futurystą-innowatorem Rayem Kurzweilem. Kreśli wizję, wedle której za jego życia pojawią się inteligentne maszyny. Wizję rozwija na stronicach Singularity is Near. Inny matematyk, pisarz s-f, pionier AI, Vernon Vinge przepowiada triumf sztucznej inteligencji w 2020 r. Pisze: wraz z pojawieniem się AI ludzie staną się przechodniami w historii, zbyt przewidywalnymi, by ze swoimi narzędziami podejmować znaczące decyzję.
Mało optymistyczny scenariusz, sprowadzający nas do roli niewolnika. Oczywiścue Vinge’a ponosi duch fantasty, atrybut, jakiego sztuczne mózgi są z zasady pozbawione, jako że fundamentem AI jest matematyka, nie zaś nieokreślonym impulsem niesiona ambitna, acz rozwichrzona myśl.
Mało optymistyczny scenariusz, sprowadzający nas do roli niewolnika. Oczywiścue Vinge’a ponosi duch fantasty, atrybut, jakiego sztuczne mózgi są z zasady pozbawione, jako że fundamentem AI jest matematyka, nie zaś nieokreślonym impulsem niesiona ambitna, acz rozwichrzona myśl.
Czytam Computers vs. Brains, artykuł Sandry Aamodt i Sama Wanga. Specjaliści od neurobiologii zebrali argumenty, które są kubłem zimnej wody na rozgrzane głowy. Zamiast stawiać znak równości pomiędzy komputerem a mózgiem, naukowcy wyznaczają mur.
Zreasumujmy. Mózg jest efektem ewolucji. Jego struktury adaptowały się do nowych funkcji, gdy zaś w technologii postęp dokonuje się skokowo, nie poprzez modyfikacje, lecz porzucanie dotychczasowych narzędzi na rzecz nowych. Zasadniczą różnicę autorzy obrazują przykładem:
Our colleague David Linden has compared the evolutionary history of the brain to the task of building a modern car by adding parts to a 1925
Model T that never stops running. As a result, brains differ from computers in many ways, from their highly efficient use of energy to their tremendous adaptability.
Mózg jest energooszczędny (zużywa 12 watów, mniej niż lampa w lodówce) i niewyobrażalnie wydajny. Centymetr sześcienny jego tkanki zawiera 50 milionów neuronów. Jak ma się do tego komputer? Ma ogromne znaczenie, że w umyśle generowane są błędy: wszak na błędach się uczymy. Dorzućmy do tego emocje i odczucia. Czy są w stanie je uwzględnić naukowcy, pracujący nad sztuczną inteligencją? Kolejny argument przemawiający za porzuceniem mgławicowej wizji: roboty – rozpowszechnione i ciągle doskonalone – w przeciwieństwie od zwykłego berbecia nie są w stanie odróżnić kota od psa.
Zamiast inwestować w badania nad sztuczną inteligencją, lepiej zainwestować w potomka – radzą autorzy artykuły. Najtęższy mózg elektronowy by na to nie wpadł.
Zamiast inwestować w badania nad sztuczną inteligencją, lepiej zainwestować w potomka – radzą autorzy artykuły. Najtęższy mózg elektronowy by na to nie wpadł.