Die Antwoord zagrali w poznańskiej strefie kibica podczas UEFA EURO 2012. Widziałbym ich raczej na Nowych Horyzontach: jako muzyczny aneks do sekcji mockumentów. Pasowaliby jak ulał, wszak o swoim stylu mówią „exaggerated experience”, „documentary fiction”.
Die Antwoord to tricksterzy prima sort. Pomysłowi i metodyczni w działaniu. Jeśli sięgają do rynsztoka to z obowiązku skandalisty, wrachowanego manipulatora. Kluczowa jest współpraca z Harmony Korinem i Rogerem Ballenem, mistrzem w portretowaniu abnormalności. W jednym z wywiadów Ballen zastanawia się: “Do we live in a world of order or chaos? That’s a pretty important question to deal with.” To jest pytanie, które może zadać Yo-Landi. Zdaje się, że już wybrali, opowiadając się za chaosem.
Skąd ten metodyczny atak kiczem, blagą i perwersyjną tandetą? Czy to kwestia tylko walki o odbiorcę? Rozrastającej się i rozsianej po całym globie publiczności, która wyhodowana na internetowej pulpie nie wierzy w żadne kanony, a sarkazm, ironię i relatywizm, uznaje za coś normalnego?
Na samym początku był eksperyment z Max Normal. Muzycy w koszulach zapiętych podszyje, prezentowali się niczym wychowankowie elitarnej szkoły artystycznej.
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=0yw6hi2C8TQ]
Kolejny twór, The Constructus Corporation, nie zapowiadał gołego wytatuowanego torsu Ninja ani wypinania nagich pośladków w stronę publiczności. Jakże dalekie to od klaunady Die Antwoord.
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=BAmHqiea3z4]