Facebookowy projekt jest ufundowany na monopolistycznych ambicjach. Wzrost jest gwarantem istnienia – ci, co trwają muszą iść do przodu. Rozpędzona współczesność nie ma litości dla maruderów.
Blisko 2/3 populacji nie posiada stałego dostępu do Sieci. Zuckerbergowy globalny projekt – internet.org – ma ten stan zmienić. Np.w Ghanie, Kenii, Zambii użytkownicy telefonów sięgając po mobilną aplikację oferowaną przez internet.org nie ponoszą kosztów transferu danych. Facebook pracuje nad podobnymi rozwiązaniami m.in. z Samsungiem, Ericssonem. Nokią oraz lokalnymi operatorami telekomunikacyjnymi.
To kalkulacja godna uwagi, jeśli uwzględni się dodatkowo inne globalne bolączki: ubóstwo, brak dostępu do opieki zdrowotnej i edukacji, wykluczenie społeczne i cyfrowe, łamanie praw człowieka. Internet może być narzędziem pomagającym uporać się z tymi problemami i w wielu sytuacjach się sprawdza. Ale telefon z darmowych transferem danych nie jest tarczą i nie uchroni np. przed nagą przemocą albo nie zapewni dostępu do wody. W czasie zbrojnych konfliktów, w rękach terrorystów, przeistacza się w narzędzie walki. Propaganda, dezinformacja, rekrutacja bojowników nie byłyby w takim zakresie możliwe bez dostępu do internetu.
Zuckerberg reprezentuje typ myślenia, w którym przywoływana przez niego „connectivity”, jako podstawowe prawo człowieka, wyzwolona jest z kontekstów i uwarunkowań. Staje się cudowną pigułka. Nie sądzę, żeby twórca Facebooka był utopistą. Jego optymizm i determinacja poparte są solidną ekonomiczną kalkulacją – czynić dobro i zyskać dla Facebooka kilkaset milionów nowych użytkowników.