Przed 68 laty w Londynie zmarł Sigmund Freud. Dziś nie czyta się jego książek tak namiętnie, jak produkowanych ekspresowo poradników; psychologiczną pałeczkę dzierżą medialni mędrcy-pocieszyciele w rodzaju Coehlo.
Jest taka maniera, żeby eksponować ciekawostki. Więc dziś przeczytałem, iż przodkowie Freuda osiedlili się w Polsce uciekając przed prześladowaniami, a imię Sigismund (Zygmunt) nadano mu zgodnie z rodzinną tradycją na cześć trzech innych Zygmuntów: Starego, Augusta i III Wazy.
O Freuda spierano się namiętnie: jedni widzieli w nim geniusza, mistrza, inni szarlatana i sprytnego hochsztaplera.
Freudowskie teorie, w których zapanowała niepodzielnie ciemna niepokojąca podświadomości, a z nią kompleksy, popędy, zahamowania podziała na mieszczańską wyobraźnię niczym LSD. Już wiadomo, dlaczego Freud inspirował surrealistów.
Zafundował światu rewolucje, wskazując jak klucz do emancypacji człowieka, jego umysł i emocje. Freud uczył sceptycyzmu i rezerwy wobec rodzinnych dogmatów i porządków, kazał zajrzeć za kotarę obyczajowości, bo widział w niej narzędzie codziennej opresji. Był mistrzem demistyfikacji. Aczkolwiek był posądzany przez krytyków, iż sam jest mistyfikacji mistrzem.
Nobliwy dżentelmen z cygarem w dłoni budzi raczej zaciekawienie. Polecam felieton o Freudzie, który napisał dla New York Times’a profesor Mark Edmundson
Pozbawiony otoczki niezwykłości i charyzmy Freud został sprowadzony do roli twórcy psychoanalizy, nurtu, który nie zawojował ludzkich umysłów, choć w USA w latach 40 myśliciela uważano za bóstwo.
Kto z nas kiedykolwiek leżał na kozetce u psychoanalityka i chciał się poddać psychoanalizie? Sugeruje coś więcej, niż analiza zaprezentowana w tym clipie.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=sDCMtgpAVLs]
Koncepcje Freuda – jak on na fotografiach – nie tchną świeżością, ani wigorem. Dorobek Freuda zdołano zakwestionować: argumentów przeciw dostarczają feministki (Freud był purytańskim mizoginem, uosabia patriarchalny stosunek do kobiet) oraz racjonaliści (psychoanaliza nie jest nauką, nie da się zweryfikować).
Ciekawe, co dziś miałby do powiedzeniae Freud na temat internetowej obsesji.