Dopadł mnie – zresztą i tak tkwiącego w sidłach niedzielnej melancholii– szacowny Herbert, którego omijałem, chociaż kilka tomików tkwi wciśniętych na półce między kryminałami (sic!). Cóż za ironia, że poeta dopadł mnie niejako z wirtualnych zaświatów, po których echem niosą się wieści o jego rosnącej popularności wśród głodnych liryki Amerykanów.
Nie jest tak, że skomplikowana poetycka materii jest mi obojętna. Mam w głowie słowa, które w chwilach osobistej „klęski” podnoszą mnie na duchu.
Nie jest tak, że skomplikowana poetycka materii jest mi obojętna. Mam w głowie słowa, które w chwilach osobistej „klęski” podnoszą mnie na duchu.
lepiej być skrzypieniem podłogi niż przeraźliwie przezroczystą doskonałością
Drugi cytat też z Herberta, który bywał mniej spiżowy niż to nam się zdaje; bywał wielce ironiczny. Ot, choćby słowa o pijakach:
Przez szyjkę butelki obserwują dalekie światy. Gdyby mieli silniejszą głowę i więcej smaku, byliby astronautami
***
Frajdę sprawił mi Marcin – wpadł na chwilę, rzucił komentarzem, a ja grzebiąc w linkach przypadkowo znalazłem intrygujące miejsce.