Co nagle, to po diable. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Tyle mojej oceny „wtopy”, jaką zaliczył rząd Mateusza Morawieckiego brnąc w uchwalanie noweli ustawy o IPN. Oczywiście, że możemy brnąć dalej – prezydent Duda podpisze ustawę – wyborcy PiS będą zadowoleni. Poczucie narodowej dumy wzrośnie i gdy opadną wzbudzone tak łatwo emocje, my uświadomimy sobie cenę, którą przyszło zapłacić Polsce za międzynarodową awanturę. Na razie mamy dyplomatyczny spór z Izrealem i ostrą reakcję USA. Spór prowadzić może do ochłodzenia wzajemnych stosunków. Pojawią się konkretne reperkusje. Po obu stronach. Na długi okres. Na przykład zamrożenie współpracy wojskowej. Do tego wzrost antysemickich nastrójów w Polsce i antypolonizmu wśród żydowskich radykałów.
Kto obserwuje z niepokojem rozwój sytuacji w naszym kraju dostał argument, że Polska jest nieprzewidywalnym partnerem. Utrwalenie tego obrazu w świecie będzie miało różne konsekwencje, nie tylko ekonomiczne. Powoli przesuwamy się w rejony postdemokratyczne, zarezerwowane dla Turcji, Białorusi, Rosji, Chin i tych innych państw, które afirmują poczucie niezależności wobec sąsiadów, widząc w tym główne narzędzie legitymizacji własnych rządów i zagwarantowania im popularności.
I pomyśleć, że kryzys został sprowokowany poczynaniami amatorów, którzy przygotowali feralne przepisy i decydowali o błyskawicznym ich procedowaniu. W tych przepisach w ogóle nie pada sformułowanie „polskie obozy śmierci”, a przecież chodzi o wyrugowanie tego kłamstwa z medialnego obiegu. Dla Izreala, z zasady, temat pamięci i odpowiedzialności za Holocaust jest arcyważny – to fundament, na którym zbudowano państwo. Nie można więc pomijać pryncypiów wyznaczających wektor polityki Izraela i uznać, że w tym przypadku Tel Awiw będzie milczał.
Po prawdzie, nowelę sugerującą kary za przypisywanie narodowi polskiego współodpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy, pomyślano na użytek polityki wewnętrznej. Dotąd takie granie na narodowych aspiracjach i emocjach przynosiło efekty. Teraz też, ale za cenę sporu z ważnymi partnerami.
Tam, gdzie polityka przeplata się z materią burzliwej przeszłości powinni wkraczać do akcji profesjonaliści, ludzie doświadczeni przez historię. Natomiast amatorzy i awanturnicy powinni trzymać się od historii z dala.