2016 jest jak pies i tarmosi światem niczym szmacianą piłką. To zapowiedź większego łomotu, który czeka nas w kolejnym roku.
Wybory w USA wygrał nieprzywidywalny, narcystyczny Trump, choć plótł takie bzdury, że niektórzy bali się zadeklarować, iż go poprą. Nie wystarczy uznać, że elektorat Trumpa był sondażowo niedoszacowany. Na jego wiecach wrzało. A to chwytliwe hasło o „przywróceniu Ameryce wielkości” dopomina się rozwinięcia w: „damy im popalić – tej waszyngtońskiej pindzie, banksterom z Wall Street, jajogłowym, komunistom, pedałowatym socjalistom, Obamie, Latynosom i Azjatom. Pójdzie im w pięty.” No i dali popalić.
Ta fala frustracji – którą zbagatelizowały media skupiając się na osobowościowych wadach Trumpa i jego wpadkach – zaniosła go do Białego Domu. Z tej lekcji będą czerpać inspirację inni populiści i radykałowie.
Co jeszcze sprezentował nam 2016? Sypie się Unia, bo jak inaczej nazwać stan, w którym kilka krajów – na czele z Polską – uznaje, że ma w dupie europejską solidarność i nie zaangażuje się w pomaganie innym państwom zalewanym uchodźczą falą? Swoją drogą, nie przyjęcie kilku tysięcy osób przez państwo, w którym „elyta” i maluczcy na każdym kroku powołują się na JP2 i katolicką tożsamość to Himalaje obłudy, hipokryzji.
Przyjdzie pora, inne kraje UE nam to wypomną. Zresztą w Unii zapanowała moda na egoizmy. Egoizmy, które wspólnotę rozsadzą, tak majstrując przy unijnym budżecie, że nie dostaniem kasy, która nam się marzy.
Wielka Brytania pakuje walizki i wynosi się z UE. Za kilka tygodni prezydenta wybiorą Austriacy. Faworytem jest eurosceptyczny Norbert Hofer. Wie, co należy mówić żeby oczarować i uwieść spanikowanych rodaków, zatem mówi że to cudzoziemcy zniszczą jego kraj. Kto w takiej podbramkowej sytuacji zwracałby uwagę na fakt, że jego Wolnościowa Partia Austrii wywodzi się neofaszystowskiego Związku Niezależnych?
Hofer może się wyściskać z Marine Le Pen. Liderka Frontu Narodowego powalczy o władze we Francji wiosną przyszłego roku.
Jako jedna z pierwszych pogratulowała wygranej Trumpowi. Le Pen jest orędowniczką wyjścia Francji z UE i sojuszu z Rosją. Nie jest żadną tajemnicą, że to rosyjski bank udzieli lepenowskiemu frontowi kredytu na sfinansowania wydatków związanych z poprzednią kampanią wyborczą. Po zajęciu Krymu przez zielone ludziki Le Pen pojechała do Moskwy i opowiedziała się za federalizacją Ukrainy. Ten jej zwrot ku Wschodowi to stała orientacja, nie kaprys. W ogóle marzy jej się sojusz Paryż-Berlin-Moskwa. A polska dyplomacja jakoś tak, tymi swoimi niezbornymi poczynaniami – to wadząc się z Paryżem, to obnosząc z chorobliwą rezerwą wobec Berlina – raczej tej wizji nowego sojuszu Francuzom nie obrzydza. Wygranie prezydenckich wyborów przez przez Le Pen wypchnie nas na europejski margines. Zostaną nam bracia Węgrzy, z którymi nie mamy wspólnej granicy i żadnych poważniejszych interesów.
Nieciekawie dzieje się w Turcji. Mocarstwowo nastrojony Erdogan puszy się i pręży muskuły. Tureckie władze kneblują niepokorne media, blokują dostęp do internetu, pakują do więzień politycznych przeciwników. Jakby tego było mało, Erdogan przebąkuje o ewentualnej zmianie granic, a to wzmaga niepokój u sąsiadów.
Z której strony nie spojrzeć, chaos.
Nie wspominałem o Chinach. Zacząłem psem, skończę ognistym kogutem. Wg. ichniego księżycowego kalendarza rok ognistego koguta zacznie się 28 stycznia 2017. Sugestia na ten rok jest taka, by „nie ulegać prowokacjom”, że czasem „warto zrobić krok do tyłu”, żeby dostrzec cały „ocean nowych możliwości”. Obyśmy się w tym oceanie nie potopili.