Przyszłość komunikacji we Wrocławiu: rejwach i znak zapytania
miasto, społeczeństwoWładze Wrocławia wycofują się z planów zamykania dla ruchu samochodowego ulic w obrębie starówki – odnotowuje Gazeta Wyborcza, cytując rzecznika prezydenta. Mówi się, trudno. Opinia publiczna i tak nie była do tych zmian przekonana, podzielając idiotyczny pogląd, że tam, gdzie nie dociera samochód, tam nie dociera życie.
Ale czego wymagać od osób, które postrzegają miasto z perspektywy kierowcy lub pasażera. Samochód w stolicy Dolnego Śląska to niekwestionowany lider. Niepodobna więc, aby osoby od aut „uzależnione”, opowiadały się za innymi rozwiązaniami: promocją ruchu pieszego, komunikacji zbiorowej oraz rowerów. W tym przypadku sprawdza się stara prawda: punkt siedzenie odzwierciedla punkt widzenia. Sęk w tym, że władza, rozsądna i kierującą się troską o dobro wspólne, o nasze zdrowie, ekonomię oraz ekologię (mniejsza o kolejność) powinna w swojej zapobiegliwości tworzyć prognozy dalekosiężne, wykraczające poza jednostkowe upodobania, nawyki i indywidualne preferencje. Wszak zarządza całym miastem i ma w rękach jego przyszłość. A jednak te ręce rozkłada bezradnie…
Dlaczego, do diaska, podpiera się zachowawcze komunikacyjne rozwiązania argumentami ekonomicznymi? Jeśli chce się pomóc handlowcom narzekającym na brak klientów, rzekomo z powodu braku samochodów (cóż za logika!), to czyni się starania żeby wygenerować na zamkniętej ulicy intensywniejszy ruch pieszy. Np. montując ławki, ułatwiając dostęp do wi-fi, montując stojaki rowerowe i stymulując rozsądną politykę czynszową. Tak, aby pojawiła się tam zróżnicowana oferta handlowa, edukacyjna i kulturalna. Akurat czynsze są tak wywindowane, że radzą sobie głównie banki, ewentualnie sieciowe sklepy. Cała reszta ucieka poza centrum, gdzie jest taniej.
Może dożyję chwili, gdy komunikacyjna wizja miasta – wzorem dezyderaty albo 10 przykazań – rozpisana, na góra paru stronach, w przystępnej formule, zacznie cyrkulować wśród wrocławian inicjując poważną i otwartą (!) dyskusję. Przykładów do naśladowania jest sporo, wystarczy poszperać w internecie.
via polis
Oczywiście, spory są nie do uniknięcia i dobrze. Rzecz w tym, aby inne racje zostały nie tylko wyartykułowane, lecz potraktowane poważnie. Wówczas po długim okresie społecznych konsultacji, w której padną głosy znawców tematu, fachowców, a więc mających walor samo-edukacyjny, przyjdzie pora na wiążące decyzje. Decyzje, które nikogo nie będą zaskakiwać i nie będą ze sobą sprzeczne. Na razie, odnoszę wrażenie, że proces ich podejmowania jest tak chaotyczny, jak ruchy osoby, która ogania się od osy.
Discover more from Notatnik
Subscribe to get the latest posts sent to your email.