Strategia Wrocławia 2050, czyli o uwodzeniu pięknem

O moim mieście w Strategii Wrocławia 2050 napisano, że jest „miastem uwodzącym pięknem”. Co o tym sądzicie? Mnie to ujęcie odpowiada, bo dobrze wpisuje się w ogólny ton dokumentu, nad którym unosi się duch manifestu.

W mniejszym stopniu – bo nie jest to dokument analityczno-programowy – dowiadujemy się, jak konkretnie o to „piękno”, tak różnie przez ludzi definiowane, dbać i je pomnażać.

Jasne, dziś storytelling i operowanie wartościami są ważne i modne, jednak w opracowaniach przygotowanych dla Warszawy czy Berlina — jeszcze całkiem niedawno — raczej unikano afektu. Dominowała tam perspektywa techniczno-analityczna, a więc bliższa konkretu.

No i te wizje. Wrocławska strategia zakłada intensywny rozwój demograficzny (1 mln mieszkańców w granicach miasta) przy jednoczesnym wzroście powierzchni zieleni wysokiej do 30% obszaru miasta. Czy jest to w ogóle fizycznie możliwe? Obecnie takiej zieleni mamy około 10–12%. Na jakich terenach mają więc powstać nowe parki, lasy i skwery?

Kolejna wątpliwość dotyczy scenariusza demograficznego. Czy uwzględnia on dane GUS oraz regionalne modele migracyjne? Bo coś mi się zdaje, że nas jednak ubywa – i w dłuższej perspektywie będzie ubywać. Być może w kraju dotkniętym kryzysem demograficznym Wrocław okaże się ewenementem, ale na razie trudno w to uwierzyć.

Z tym wątkiem wiąże się też szczery niepokój. W dokumencie pojawia się zapis o „70% ludności mającej dostęp do schronienia”, co sugeruje włączenie do strategii elementów obrony cywilnej. Problem w tym, że tego wskaźnika nie da się dziś zweryfikować empirycznie. Poza tym, zgodnie z obowiązującymi przepisami, prezydent miasta nie może samodzielnie określać tego typu parametrów (np. procentu ludności objętej schronieniem), ponieważ zależą one od wytycznych centralnych i budżetu państwa.

Mamy więc ambitne plany na styku demografii, bezpieczeństwa i zieleni, które jednak nie składają się w spójną całość.

No i ten kultowy wręcz stosunek do kategorii „rozwoju”. To słowo-klucz, które otwiera każde drzwi, wskazuje słuszny kierunek, a punkt na horyzoncie i tak zawsze się oddala. Strategia mówi o wzroście PKB o kilkadziesiąt procent do 2050 r., ale nie zawiera odniesień do realnych danych ani mechanizmu pomiaru (brak wskaźników pośrednich). Warto sprawdzić, czy wzrost PKB został w ogóle powiązany z polityką ekonomiczną, a dostępność mieszkań – z liczbą planowanych inwestycji w sektorze publicznym.

I wreszcie kwestia z tych „śmierdzących”: smog. Choć władze miasta i inne struktury państwa robią sporo, nadal się trujemy. W użyciu są wciąż kopciuchy, a po ulicach jeżdżą trujące szroty. Przepisy istnieją, ale ich egzekucja jest marna. Zamiast więc wiary w rychły sukces na tym polu, bardziej wskazane byłoby posypanie głowy popiołem. Daliśmy ciała. Ponieśliśmy fiasko. Trzeba ogromnego wysiłku i wyciągnięcia wniosków, by sobie z tym problemem poradzić.

Tymczasem w strategii – nasyconej optymizmem – kwestie transformacji energetycznej uproszczono. Wskazuje się w niej 80-procentową redukcję emisji CO₂ do 2050 r., ale bez odniesienia do realnych planów krajowych (PEP2040, Fit for 55) i bez uwzględnienia obecnego geopolitycznego odwrotu od tego typu projektów. To czyni te wizje raczej z gatunku pisanych patykiem na piasku. Pominięto też oczywistość: Wrocław nie ma wpływu na strukturę miksu energetycznego.

Owszem, we wrocławskim dokumencie „Plan działań na rzecz neutralności klimatycznej do 2030 r.” z 2024 r. również mówi się o 80-procentowej redukcji emisji, ale tam doprecyzowano, że to scenariusz modelowy, zależny od czynników zewnętrznych.

Pozostaje więc pytanie o operacyjność całego dokumentu. Strategia nie zawiera informacji o źródłach finansowych ani szacunków kosztów realizacji poszczególnych celów. Tymczasem, zgodnie z dobrymi praktykami określonymi np. przez Komisję Europejską, powinna zawierać przynajmniej szacunkowy budżet wdrożenia, opisywać scenariusze finansowania (np. minimum–realny–maksimum) oraz wskazywać potencjalne źródła środków – samorządowych, unijnych, komercyjnych czy partnerskich.

Wizje więc czekają na ukonkretnienie – bo inaczej nimi tylko pozostaną. A ukonkretnianie, jak uczy życie, i tak będzie szło po grudzie, a nie drogą usianą różami. Zejdźmy więc już na ziemię.


Zanurkuj w Biały Szum

Nowe wpisy w twojej skrzynce e-mailowej.