Z teatrem jestem na opak. A krytycy, zdolnością elokwentnego puentowania kilkugodzinnych manewrów i katastrof scenicznych, wprawiają mnie ustawicznie w stan zażenowania. Tym samym każdą próbę rzucenia pomostu pomiędzy mną, teatralnym analfabetą, a wyrafinowanym retorycznie i estetycznie światem Melpomeny, przyjmuje z ulgą. Tak – w kategoriach rzeczowej pomocy – odbieram flashową prezentację „Terrordromu Breslau”, za którym stoi blogujący Teatr Polski.
Jeden z motywów dotyczy symbolicznego bombowego ataku na Galerię Dominikańską. Bombowego w tym podwójnym sensie, że poza destrukcją atak ów skutkuje moim entuzjazmem dla tak bezkompromisowego potraktowanie świątyni konsumpcji. Oczywiście za kolażowym motywem i moją reakcją kryje się undergroundowa ironia, ale chciałoby się, żeby spektakl – będący, przypomnijmy, adaptacją i u nas wydanej powieści – miał podobną moc rażenie; jak to sprytnie sugerują flashowe bombki.
Jeden z motywów dotyczy symbolicznego bombowego ataku na Galerię Dominikańską. Bombowego w tym podwójnym sensie, że poza destrukcją atak ów skutkuje moim entuzjazmem dla tak bezkompromisowego potraktowanie świątyni konsumpcji. Oczywiście za kolażowym motywem i moją reakcją kryje się undergroundowa ironia, ale chciałoby się, żeby spektakl – będący, przypomnijmy, adaptacją i u nas wydanej powieści – miał podobną moc rażenie; jak to sprytnie sugerują flashowe bombki.
Muzyczną stronę spektaklu przygotowuje Piotr Bukowski, muzyk Stworów Wodnym Jaszczurów, o których gdzieś, ktoś napomknął (czy słusznie?), że są polskim Sigure Rós.
Już na finiszu, drobna wzmianka: wystukiwałem ów txt podsłuchując jednym uchem radioaktywnej muzyki, ze szczególnym uzględnieniem nostalgicznego Bonnie „Prince” Billy’ego. Mówię wam: zacne
Już na finiszu, drobna wzmianka: wystukiwałem ów txt podsłuchując jednym uchem radioaktywnej muzyki, ze szczególnym uzględnieniem nostalgicznego Bonnie „Prince” Billy’ego. Mówię wam: zacne