USA republiką bananową?

Robi się dramatycznie. O staczaniu się USA do poziomu peryferyjnego i nieprzewidywalnego państwa pisze całkiem przekonywująco na łamach Vainty Fair Christopher Hitchens. Rzuca przykład:

And before we leave the theme of falls and collapses, I hope you read the findings of the Department of Transportation and the Federal Highway Administration that followed the plunge of Interstate 35W in Minneapolis into the Mississippi River last August. Sixteen states, after inspecting their own bridges, were compelled to close some, lower the weight limits of others, and make emergency repairs. Of the nation’s 600,000 bridges, 12 percent were found to be structurally deficient. This is an almost perfect metaphor for Third World conditions: a money class fleeces the banking system while the very trunk of the national tree is permitted to rot and crash.

Jeśli USA nie przetrwają finansowego tsunami, to przeistoczą się w republikę bananową, której mocarstwowym atrybutem pozostanie broń jądrowa.
Trudno oczekiwać, żeby bantustan wywiązywał się z roli światowego policjanta, a tym bardziej był dla innych wzorcem do naśladowania.

Chyba warto rozważyć scenariusz o powolnym wyczerpywaniu się możliwości USA oddziaływania na świat za pomocą miękkich wartości.

Zza Oceanu docierają głównie mroczne i niepokojące wieści, a nie ożywczy prąd inspiracji. USA wywiera na świat presję, strasząc swoją własną – o ironio – gospodarczą katastrofą.

Obama – o ile wygra – zmuszony będzie wejść w rolę męża opatrznościowego. Na finiszu kampanii promuje hasło: Change.We can believe in. W istocie tę zmianę wymusza nie wiara, lecz konieczność. To warunek, jeśli USA chcą wyjść z opresji bez przetrąconego na długie lata kręgosłupa.


Discover more from Świat z twistem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Posted in , .