Historia jest akuszerką teraźniejszości. W tej notce będzie o aksamitnych głosach na usługach propagandy.
Bitch of Berlin lub Berlin Babe – tak o pewnej spikerce mówili amerykańscy żołnierze podczas II wojny światowej. Jest w tym określeniu sporo fascynacji, trochę odrazy. Mildred Elizabeth Gillars to współautorka znanej dobrze aliantom audycji “Home sweet home”, nadawanej przez Reichs-Rundfunk-Gesellschaft w latach 1942-1945.
Bitch dlatego, bo Mildred zwykła “ciepło” zwracać się do słuchaczy po drugiej stronie frontu – nie ulegając gwałtownym emocjom, nie popadając egzaltację. Świadoma uwodzicielskiej siły swojego głosu, z dbałością o detale, opisywała katusze, które czekają żołnierzy alianckich armii, jeśli tylko wylądują we Francji. Spikerka pomstowała na Roosevelta i Churchilla, przeplatając swoje często antysemickie tyrady, radiowymi szlagierami tak lubianymi przez żołnierzy wszystkich armii.
Latem 1944 roku niemieccy dowódcy mieli graniczące z pewnością przeczucie, że alianci wkrótce dokonają próby odbicia Francji i ataku na Niemcy. Bacznie obserwowano prognozy pogody i kanał La Manche. Na dwa dni przed lądowaniem w Normandii, Mildred Elizabeth Gillars zwróciła się w eterze wprost do spadochroniarzy, czekających na sygnał do rozpoczęcia inwazji:
“Dobry wieczór, 82 Dywizjo Powietrznodesantowa. Jutro rano krew z waszych jelit nasmaruje koła w naszych czołgach”.
Szok. Sztab przygotowujący atak uznał jednak, że spikerka jak zwykle konfabuluje i zbieżność jest przypadkowa. Gillars, zwana także “Sally”, nadawała tego typu radiowe dezinformacyjne agitki regularnie. Jak się okazało, na dwa dni przed atakiem feldmarszałek Erwin Rommel (Lis Pustyni) – dowodzący obroną wybrzeży Francji – pojechał na urodzinowy bal żony, wioząc jej buty i bukiet polnych kwiatów. Nieobecny był także inny ważny generał – wybrał się w tym samym czasie w Ardeny na polowanie, a kolejny dowódca bawił u kochanki w Paryżu. Przypadkowości było wówczas więcej, bo kilka tygodni wcześniej w ręce Niemców wpadł brytyjski zwiadowca, który sprawdzał stan plaży w Normandii. Przesłuchał go sam Rommel. Siedzieli razem przy kominku, sączyli koniak i ucięli sobie pogawędkę, z której nic nie wynikło. Tak to wspomina Brytyjczyk. Został przekazany w ręce gestapo, ale ono w ogóle go nie przesłuchało, uznając że przecież zrobił to „Lis Pustyni”. Komedia.
Mildred Elizabeth Gillars z oddaniem wykonywała radiowe obowiązki aż do upadku Rzeszy. Nie ukrywała się szczególnie, choć wiedziała, że jest poszukiwana. W Berlinie rozwieszono plakaty z jej podobizną. Wpadła przypadkowo – żyła ze sprzedaży mebli na targowiskach. Skazana za zdradę USA na 30 lat więzienia, wyszła na wolność w 1966 roku. Jeszcze w więzieniu przeszła na katolicyzm. Potem zamieszkała w klasztorze, utrzymując się z udzielania lekcji niemieckiego, francuskiego i muzyki. W 1973 roku wróciła na uczelnie w Ohio, by dokończyć przerwane w latach 20. studia (!!!).
Jakich cudem stała się aksamitnym głosem nazistowskiej propagandy? Urodzona w Portland, marzyła o karierze aktorki. Mając 16 lat rozpoczęła studia w Ohio Wesleyan University, które szybko przerwała. Pracowała dorywczo jako modelka, tancerka i aktorka wodewilowa. Marzyła o aktorstwie. Jak wielu Amerykanów pod koniec lat 20., na parę miesięcy zaszyła się Paryżu. Nie zabawiła tam długo, trafiła do Algierii, stamtąd znów los zagnał ją do Stanów. Popracowała jako asystentka projektanta mody i znów ruszyła dalej. Tym razem do Niemiec. W 1934 roku zamieszkała w Dreźnie. Uczyła się muzyki. Miała wówczas 34 lat. Potem w Berlinie najęła się jako nauczycielka angielskiego, by w 1940 zatrudnić w sekcji amerykańskiej niemieckiego radia. Początkowo jej audycje nie miały charakteru propagandowego. Gdy w 1941 roku rząd USA nakazał swoim obywatelom wracać do kraju, ona odmówiła – jak tłumaczyła – ze względu na partnera – Paula Karlsona. Mężczyzna przyjął niemieckie obywatelstwo. Zginął na wschodnim froncie. Podczas jej procesu w USA uznano, że postawą i wyborami Amerykanki nie kierował ślepy przypadek, namiętności względem narzeczonego i dramatyczny bieg zdarzeń. Okazało się, że podczas wojny odwiedzała w asyście niemieckich oficerów obozy jenieckie i nagrywała wywiady z Amerykanami wziętymi do niewoli, po to by wykorzystać je w celach propagandowych.
Mildred Elizabeth Gillars nie była wyjątkiem ani jedyną faszystowską Sally. Usadowiona przed mikrofonem (w Rzymie) zwracała się do swoich rodaków na froncie Rita Zucca – Amerykanka włoskiego pochodzenia. Nie z sympatią, lecz wrogością i urazą. Głos miała podobny głos do Gillars, więc je ze sobą mylono. Zresztą obie nazywano “Axis Sallys”. Gdy Mildred Elizabeth Gillars dowiedziała się o Ricie była wściekła. Zagroziła, że odejdzie z radia.
W przeciwieństwie do niej, Zucca nie była po wojnie sądzona za zdradę. Przed pracą w faszystowskim radio zrzekła się amerykańskiego obywatelstwa. Miała lekkiego zeza, co jak stwierdził pewien korespondent wojenny amerykańskiej armii “nie odbierało jej uroku, wręcz przeciwnie”. Prowadziła audycję pt. “Jerry’s Front Calling”, zaczynając ją tym zawsze samym zwrotem:
“”Hello Suckers!”.
Za muzyczny przewodni motyw wybrała „Between the Devil and the Deep Blue Sea”. To popularny utwór. Znalazłem w necie, o dziwo, jedną z wersji w wykonaniu perkusisty The Beatles, który śpiewa i przygrywa sobie na ukulele.
Rita kończyła występ przed mikrofonem zawsze tak samo: “Sweet kiss from Sally”. W trakcie audycji zwracała się do słuchaczy w takim tonie:
“Hello boys…how are you tonight?… A lousy night it sure is…Axis Sally is talking to you…you poor, silly dumb lambs, well on your way to be slaughtered!”
Gdy upadek faszystowskich rządów był przesądzony Rita Zucca, uciekając przed aliantami, dołączyła do niemieckiej jednostki propagandowej…Liberty Station. Wspólnie urządzili pijackie party na jednym z zamków pozostających w rękach faszystów, transmitowane na radiowej antenie. Po wojnie Rita ukrywała się w Turynie. Złapana i osądzona przez włoskie władze została skazana – za kolaborację – na 4,5 roku więzienia. Wyszła po 9 miesiącach. Nigdy nie wróciła do USA. Zmarła we Włoszech w zapomnieniu. Jej ojciec prowadził modną restaurację w NY. Ona wyjeżdżała do Włoch w latach 20 i 30. uczyć się i pracować. Tak wspierała rodzinny biznes. Pracowała także jako maszynistka i w 1942 roku została przyłapana na powieleniu antyfaszystowskiego pamfletu. By uchronić rodzinny majątek przed konfiskatą zatrudniła się jako radiowa spikerka.
Wkrótce Mussoliniemu zamarzyło się, by mieć kogoś, kto przypomina słynną Bitch of Berlin. Rita Zucca była właściwą osobą i jak widać chętnie się z tej roli wywiązała.
Czy to nie jest historia na super serial?
***
O spikerkach dowiedziałem się z genialnej książki „D-Day: June 6, 1944: The Climatic Battle of WWII” Stephen. E Ambrose, a potem już poszło…