Nie będziesz miał mieszkania w tym zasranym życiu, wrzeszczeli na ulicach Hiszpanie skrzyknięci przez stowarzyszenie „V de Vivienda” i jak czytam w alertowej mutacji „Gazety” pobili w ten sposób rekord świata w liczbie osób krzyczących równocześnie.
Pal licho rekord, ważny jest powód – ceny mieszkań w słynnej Barcelonie sięgają ok. 4800 euro czyli ponad 18 tys. złotych za metr. Absurd. Tak nakręcona spirala musi w końcu pęknąć. Ludzie mają powód do złości i do protestu.
Zastanawia mnie, jakimi metodami nasi studenci wyrażą irytację, bo problem doskwiera im podobny. We Wrocławiu (ponad 100 tys. studentów) ceny wynajmu mieszkań są windowane na niebotyczny poziom. Alternatywą są akademiki, rodem z głębokiego PRL.
Dla właścicieli mieszkań wynajmowanie kupionych za kredyt lokali stało się sposobem spłacania bankowych zobowiązań. To oczywiste, tylko dlaczego studenckie środowisko znosi potulnie konsekwencje tego stanu?
Za unijną kasę buduje się sporo, ale jakoś o nowych akademikach i campusach nie słyszałem? Studenckie środowisko jest tak zatomizowane, rozbite, że niepotrafi czegoś sensownego z tym fantem zrobić?
Dla właścicieli mieszkań wynajmowanie kupionych za kredyt lokali stało się sposobem spłacania bankowych zobowiązań. To oczywiste, tylko dlaczego studenckie środowisko znosi potulnie konsekwencje tego stanu?
Za unijną kasę buduje się sporo, ale jakoś o nowych akademikach i campusach nie słyszałem? Studenckie środowisko jest tak zatomizowane, rozbite, że niepotrafi czegoś sensownego z tym fantem zrobić?