Do oglądania „Antychrysta” zasiadłam bez emocjonalnego nastawienia. Bardzo chciałam ocenić go rzetelnie i z dystansem – pisze Małgorzata Szumowska. Złego zdania o filmie w recenzji nie zawarła. Przeciwnie, wpadła w zachwyt.
Może w tym tkwi największa siła „Antychrysta”: w niedopowiedzeniu, w czymś nieodkrytym… Powstało dzięki temu dzieło bliższe traktatowi, a może nawet medytacji.
Niedopowiedzenie brzmi jednak na fałszywą nutę. Ani portal zamieszczający recenzję, ani Małgorzata Szumowska nie zająknęli się nad tym, że ona jest filmu współproducentką. A o pieniądze na dzieło Triera wystarała się w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Czy ktoś pluje do swojej zupy?