Etyka i ciułanie głosów
ekologia, media, polityka, społeczeństwoTo w sumie arcyciekawy zbieg okoliczności i przykład braku kontroli nad przekazem do społeczeństwa. Otóż premier Tusk wygłosił niedawno dziwną skądinąd tezę (wbrew naukowym pewnikom) o szczególnej odpowiedzialności bobrów za stan wałów. Zatem posłał sygnał: strzelamy. O ile wiem, pominął w tym przekazie inne gatunki ryjących zwierząt, co sugeruje nie tyle szczątkową empatię, lecz brak orientacji. Pominął też fakt, że zasadniczo większość wałów jest za daleko od rzeki (oddzielona polderem), aby bobry w nich mieszkały.
Do tego dorzućmy całkiem świeże stanowisko rządu (dot. ustaleń UE) o ograniczeniu ochrony wilków. Niby nic, ale te dwa wydarzenia dzieją się w czasie, gdy do sejmu trafia projekt ustawy „Stop Łańcuchom, Pseudohodowlom i Bezdomności Zwierząt”, pod którym podpisało się ponad pół miliona osób.
Pewnie spore grono podpisujących udzieliło swojego poparcia dokumentowi patrząc rozlegle na problem troski o przyrodnicze dziedzictwo. Jest w tym poparciu – powie wielu rolników lub osób zrażonych do „zielonej agendy” – jakiś rodzaj skrajnego partykularyzmu. Ale na pewno nie takiego, który polega na ciułaniu głosów poparcia, lecz na pryncypialnym i etycznym podejściu do przyrody. Zdaje się, że z pryncypialnym i etycznym podejściem w tym obszarze premierowskich wyzwań Donald Tusk ma pewien problem. Ciułając głosy poparcia, niesiony powodziową falą, jest momentami głuchy na głosy ekspertów. I tak oto przy okazji trochę głosów stracił. Może nie te pół miliona, ale kto wie, ile, a każdy głos waży, o czym pewnie się w sondażach, a potem przy urnie przekona.
Discover more from Notatnik
Subscribe to get the latest posts sent to your email.