W tekście pt. „Mózg w malinach” Oramus pisał o necie, że jest nowym bożkiem, który wymaga wielogodzinnej adoracji i pogardy dla bezinteresownej pozainternetowej doczesności. Netowa pasja tym się odznacza, że skutkuje izolacją ludzi.Tyle krytycznych uwaga polskiego twórcy s-f.
W jego słowach o adoracji kryje się ewidentna, pewnie zamierzona, aluzja do religijności. Adoruje się wszak obiekt kultu. Tym samym, internauci wschodzą w rolę wyznawców oddających się praktyce, która czasem przenosi – niczym wehikuł kontemplacji – w stan spełnienia i błogości. A może też ekstazy? To kategorie bliskie religii. Można się o to sprzeczać, przyznaję. Ale chyba nie sposób podważyć sądu, że powtarzalność, koncentracja związana z internetowym surfowaniem nosi znamiona rytuału. Są wyznawcy. Kto jest kapłanem?
W jego słowach o adoracji kryje się ewidentna, pewnie zamierzona, aluzja do religijności. Adoruje się wszak obiekt kultu. Tym samym, internauci wschodzą w rolę wyznawców oddających się praktyce, która czasem przenosi – niczym wehikuł kontemplacji – w stan spełnienia i błogości. A może też ekstazy? To kategorie bliskie religii. Można się o to sprzeczać, przyznaję. Ale chyba nie sposób podważyć sądu, że powtarzalność, koncentracja związana z internetowym surfowaniem nosi znamiona rytuału. Są wyznawcy. Kto jest kapłanem?
Comments
10 odpowiedzi na „Internetowa świątynia”
Oramus to mądry facet, aczkolwiek nie tylko on zauważył to zjawisko. Zresztą takich bożków jest więcej – chociażby wizyty w świątyniach konsumpcjonizmu (supermarkety), kult świętej wypasionej bryki oraz super-gadżety, które zastąpiły wszelkiej maści amulety…
gdzie tekst ten znaleźć można?
e tam.bożek – to coś osobowego.internet – to przestrzeń.co najwyżej jakieś byty w tej przestrzeni mogą nosić znamiona bożków.więc metafora do bani. być może pan Oramus nie rozumie netu. a być może po prostu miał potrzebę pozrzędzić.co do izolacji: poniekąd tak jest – mniej spotkań odbywa się w realu (co mnie cieszy, bo zasadniczo nie lubię), ale więcej – w sieci. poznałem ludzi, z którymi bez netu nie miałbym szans się zetknąć. LUDZI, a nie jakieś roboty. no chyba że……i jeszcze: nie przeceniajmy roli supermarketów / gadżetów. żadne z nich "religie". dużo więcej w tym infantylizmu i ludyzmu niż transcendencji.
hmm – jakoś za Oramusem nie przepadam, a teza trochę przysłowiową myszka traci, bo po co narzędzie podnosić pod niebiosa i od razu w transcendencyjne klimaty uderzać?
->Naumaracja, ale dochodzi do tego traktowany z niemałym namaszczeniem rytuał surfowania. Poczucie pustki, kiedy tego brakuje, bywa znamienne.->MWkorzystałem zapisów, poczynionychna w 2000 roku z 28 numeru "Polityki". Tam tekst się ukazał.Artykuł nieco zmodyfikowany jest na tej stronie->Vontrompkaswoją drogą jest takie postrzeganie boga jako przestrzeni-koła, którego promień jest nieskończony, a środek wszędzie 😉 Z tezą o ludyzmie się zgodzę w 200 procentach :)->SzufnarZaakcentowałem jeden wątek.Jest ich w tekście O. więcej. Przyznaje bez bicia, że mnie pozaracjonalne aspekty relacji internet-internauta wydają się pociągające.
-> jahostatnio słyszałem tezę (chyba padła podczas którejś z zachodnich konferencji informatycznych), że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć kierunku, w którym zmierza internet i … pewnie nie raz nas jeszcze zaskoczy 😉
ee, tam.Vontrompka ma rację. MO (bez aluzji) jest z tych, co wyrośli w Qlturze gadania: (= wielogodzinnych!) spotkań po domach, księgarni PIW-u (młodszym wyjaśniam, że nie idzie o piwo; a o.)spacerów po krakowskim przedmieściu.(nielicznych) kawiarni…i Te de.ergo: adoracji marnowania czasu.a teraz jest inaczej.i jego to — niepokoi.(= ma prawo; ale.)
ach, i jeszcze dodam, że jego (MO) obserwacje — są jak podglądanie (tzw.) internautów — przez dziurkę od Klucza: Panredachtor patrzy; i widzi — że tam facet (Kobita) siedzi, gapi się…znaczy: Samotny.(= znaczy: Zboczeniec.)i pewnie jeszcze Piwo pije…(a każdy… wiadomo.)——————-kompletne niezrozumienie; choć wydaje się — że wszystko widać…
->makowskino ale jednak, jakoś się zmieniamy.Kiedyś pismo klinowe, potem benedyktyńskie zawijasy, Gutenberg, a teraz ekran. I w głowie się trochę układają myśli.
…inaczej układają myśli