Telewizja jest azylem, formą ucieczki dla osób pasywnych, mniej zadowolonych i mniej wykształconych. Kto tkwi godzinami przed ekranem raczej postrzega się za mniej szczęśliwego. Inaczej jest z tymi, którzy preferują inne rodzaje aktywności – to ustalenia socjologów z Uniwersytetu w Maryland. Za źródło badań posłużył im sondaż GSS (General Social Servey) prowadzony na 45 tysiącach Amerykanów przez 31 lat.
Oczywiście ankieta nie dotyczy ani wprost, ani tylko li oglądania telewizji, lecz relacji pomiędzy rozmaitymi formami aktywności, a samopoczuciem i życiową satysfakcją.
Pytani, co sprawia największą radochę respondenci wskazywali najczęściej na:
1) pomyślny bieg spraw
2) sex
3) uprawianie sportu
4) zabawy z dziećmi
5) kościół, religię
2) sex
3) uprawianie sportu
4) zabawy z dziećmi
5) kościół, religię
Ta część sondażu obejmuje okres 1975-85. Telewizja lądowała gdzieś w środku listy. Wyniki byłyby pewnie podobne i w kolejnych dekadach, choć fenomen internetu oraz telefonii komórkowej nakazuje zastanowić się, czy do nawyku stuporowatego tkwienia przed telewizorem nie doszły kolejne i jak radzimy sobie z przeładowaniem informacjami.
W badaniach wspomina się również o korelacji pomiędzy poczuciem upływu czasu a zadowoleniem. I tu mamy do czynienia z oczywistą tezą: kto żyje pośpiesznie i wiecznie goni, raczej nie uzna się za szczęśliwego. Co innego ci, którym czasu wystarczy na wiele.