Fotka boskiego Elvisa spoczywającego w trumnie? Bogobojny kandydat na prezydenta w objęciach kochanki? Zwierzenie narkotykowego dilera na usługach Hollywood?
Dla Iaina Caldera przez 32 lata redaktorowania National Enquirer’em zdobywanie takich newsów było pestką. Ciekawe czy został guru dla łowców skandali z Faktu i Super Expressu?
Calder miał pod ręką setki sowicie opłacanych reporterów, którzy stosując różnoraki kamuflaż, penetrowali najciemniejsze zakamarki i kulisy życia amerykańskich gwiazd pop kultury, biznesu i polityki.
Równie cyniczny jak i ambitny redaktor z pisma o kilkuset tysięcznym nakładzie uczynił plotkarską biblię dla 6 milionów Amerykanów. Dla nich Enquirer stał się oczywistym dopełnieniem telewizyjnych migawek z życia gwiazd, których blichtr tak nęci, kusi i bywa nienawidzony.
To był przełom lat 70-80 i początki tabloidyzacji mediów, po której dziś świat wygląda jak skrzyżowanie wybiegu dla modelek z areną gladiatorów i rynsztokiem.
W wywiadzie dla Nerve Iain Calder streszcza swoje dziennikarskie credo.
Zaś w książkowych wspomniniach („Untold Story„) przechwala się, że bez Enquirera, amerykańska scena polityczna wyglądałaby inaczej. Pisząc o obyczajowych wpadkach wielkich i bogatych Ameryki Equirer był tym samym dla mas, czym dla elit piszący o Watergate Washington Post.
W sumie jednak rozchodzi się o jedno – o pieniądze i to w każdym momencie. Dziennikarze Enquirera kupowali informacje, wedle obowiązującej i jawnej zasady. Wszak – jak uważa Calder – nikt nie ujawnia informacji bezinteresownie. Zatem lepiej apłacić aniżeli być dłużnikiem. Calder przyznaje, że na swoich usługach miał barmanów, fryzjerów, taksówkarzy, całą masę ludzi, którzy węszyli, posłuchiwali,zbierali plotki, robili z ukrycia zdjęcia.
Wszystko po to, by nie zawieść czytelnika uzależnionego od krwistej i pieprznej dawki sensacji, skandali, afer, wpadek z udziałem celebrities.
Znamienne, że magazyn był jedną z pierwszych gazet, która trafiła na półki supermarketów. Ze względu iż najchętniej sięgały po niego stateczne Amerykanki, zwłaszcza te osiedlone w tzw. Pasie Biblijnym, jak ognia unikał epatowaniem golizną, by nie grać purytańską obyczajowości czytelniczek.
Ciekawe, jakby wyglądało relacjonowanie naszej siermiężnej sexafery przez amerykański tabloid.
Dla Iaina Caldera przez 32 lata redaktorowania National Enquirer’em zdobywanie takich newsów było pestką. Ciekawe czy został guru dla łowców skandali z Faktu i Super Expressu?
Calder miał pod ręką setki sowicie opłacanych reporterów, którzy stosując różnoraki kamuflaż, penetrowali najciemniejsze zakamarki i kulisy życia amerykańskich gwiazd pop kultury, biznesu i polityki.
Równie cyniczny jak i ambitny redaktor z pisma o kilkuset tysięcznym nakładzie uczynił plotkarską biblię dla 6 milionów Amerykanów. Dla nich Enquirer stał się oczywistym dopełnieniem telewizyjnych migawek z życia gwiazd, których blichtr tak nęci, kusi i bywa nienawidzony.
To był przełom lat 70-80 i początki tabloidyzacji mediów, po której dziś świat wygląda jak skrzyżowanie wybiegu dla modelek z areną gladiatorów i rynsztokiem.
W wywiadzie dla Nerve Iain Calder streszcza swoje dziennikarskie credo.
Zaś w książkowych wspomniniach („Untold Story„) przechwala się, że bez Enquirera, amerykańska scena polityczna wyglądałaby inaczej. Pisząc o obyczajowych wpadkach wielkich i bogatych Ameryki Equirer był tym samym dla mas, czym dla elit piszący o Watergate Washington Post.
W sumie jednak rozchodzi się o jedno – o pieniądze i to w każdym momencie. Dziennikarze Enquirera kupowali informacje, wedle obowiązującej i jawnej zasady. Wszak – jak uważa Calder – nikt nie ujawnia informacji bezinteresownie. Zatem lepiej apłacić aniżeli być dłużnikiem. Calder przyznaje, że na swoich usługach miał barmanów, fryzjerów, taksówkarzy, całą masę ludzi, którzy węszyli, posłuchiwali,zbierali plotki, robili z ukrycia zdjęcia.
Wszystko po to, by nie zawieść czytelnika uzależnionego od krwistej i pieprznej dawki sensacji, skandali, afer, wpadek z udziałem celebrities.
Znamienne, że magazyn był jedną z pierwszych gazet, która trafiła na półki supermarketów. Ze względu iż najchętniej sięgały po niego stateczne Amerykanki, zwłaszcza te osiedlone w tzw. Pasie Biblijnym, jak ognia unikał epatowaniem golizną, by nie grać purytańską obyczajowości czytelniczek.
Ciekawe, jakby wyglądało relacjonowanie naszej siermiężnej sexafery przez amerykański tabloid.