Czekają nas trudne i mroczne czasy w świecie, w którym powoli dogorywa oświecenie. I chyba jedyne, co można zrobić, to ocalić trochę światła przed całkowitym zagarnięciem: przenieść je w sobie, ukryć we wnętrzu, zasłonić pod korcem. – A.Bielik-Robinson
Słowa o godnej rezygnacji wobec naporu nieprzychylnych zdarzeń i o determinacji, że należy, pomimo wszystko, przetrwać, zapadają w pamięci. To cytat opublikowany na Twitterze. Jestem wdzięczny Tomaszowi za to, że go udostępnił. Skłonił mnie do namysłu. W efekcie zawędrowałem w rejony, gdzie owo przesłanie staje się dla mnie problematyczne. Ale po kolei.
Cytat zawiera złowrogą konstatację, że „oświecenie dogorywa”. Czy cięższego kalibru nie jest spostrzeżenie, że oświecenie nigdy nie było spełnionym projektem? Za często ulegało deformacji, stając się alibi dla nietrafionych koncepcji brutalnego reformowania świata (vide: totalitaryzmy i pomysły doskonalenia mas, jednostek)?
Przyjmując nasze polskie doświadczenie, widzimy że popularyzacja czytania książek urasta do cywilizacyjnego wyzwania. A przecież czytanie to praktyka związana z obywatelskimi powinnościami: rozumienia, interpretacji, uczestnictwa. Obserwując życie publiczne odnoszę wrażenie, że pojęcie obywatelskości i człowieka biegłego w sprawach publicznych, nie ma u nas szerszego zastosowania. Nie możemy się odwoływać do oświeceniowego dziedzictwa, tak jak np. we Francji lub Niemczech. My, jako nacja, przejawiamy się w życiu publicznym pre-romantycznie. Zrywami. Jakbyśmy etapu oświeceniowego definiowania siebie – w kategoriach światłej jednostki i członka społeczeństwa – w ogóle nie przeszli.
Drugi wątek mówiący o „ocaleniu światła”, „zasłonięciu pod korcem”, sugeruje ucieczkę, izolację. Wszelkie poważne kulturowe tradycje sięgają po wątek światła podtrzymanego i ofiarowanego innym, światła będącego w ruchu. W przekazie Buddy mowa o jest lampie, którą jesteśmy my sami. Lampa kontra ciemności, a nie lampa chowana przed mrokiem.
Gdy nadchodzi czas ponury, nie dzieje się dobrze, panoszy kryzys, motywacji warto szukać w przekazach uniwersalnych i afirmujących jednostkową odpowiedzialność oraz hart. Mam na myśli stoicyzm, rozumiany jako zbiór zasad praktykowanych na co dzień, w rzeczywistości z założenia problematycznej. Problematycznej niezależnie od dorażnych okoliczności.
Z perspektywy stoickiej nie dlatego stajemy w obliczu kłopotów, że coś się kończy, lecz dlatego że tak było od dawien dawna. Miliony przed nami, i ci którzy po nas przyjdą, obdarzeni tą samą ludzką naturą, będą się mierzyć z odwiecznymi wyzwaniami.