Ruch Narodowy zebrał się wreszcie do kupy – czytam na pewnym blogu i ta prosta, sugestywna konstatacja, powinna wystarczyć za komentarz, gdyby jednak nie dobywające się z kongresowych czeluści wezwania do zmiany ustroju, toczenia walk, wojen, czyszczenia kraju. Brzmi głupio, ale i brzmi groźnie. Zignorować zjazdu nie sposób, choć nie wierzę w to, by głosiciele nienawistnych miazmatów, orędownicy narodowej mobilizacji, osiągnęli polityczny sukces. Zbyt wiele w ludziach rozsądku, umiarkowania, żeby, ot tak, podpalaczom dać się zmanipulować.
Obawiam się jednak, że po drodze, nim gorące głowy ostygną, nawyrządzają szkód. Brunatny Jobbik urósł na Węgrzech w siłę, na greckich ulicach panoszą się bojówkarze Złotego Świtu. W obie formacje narodowcy są wpatrzeni, upatrując dla siebie szans w ksenofobicznej i kolektywnej fali, która wzbiera w kryzysowej Europie.
Można było ironizować i machnąć ręką, gdyby chodziło tylko o kupę, która brzydko pachnie.
Obawiam się jednak, że po drodze, nim gorące głowy ostygną, nawyrządzają szkód. Brunatny Jobbik urósł na Węgrzech w siłę, na greckich ulicach panoszą się bojówkarze Złotego Świtu. W obie formacje narodowcy są wpatrzeni, upatrując dla siebie szans w ksenofobicznej i kolektywnej fali, która wzbiera w kryzysowej Europie.
Można było ironizować i machnąć ręką, gdyby chodziło tylko o kupę, która brzydko pachnie.