Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ma 24 lata. Stoi za nią solidny bagaż doświadczeń. Czy to wystarczy żeby mówić o tradycji i kulturowych wzorcach aktywności, przenoszonych z pokolenia na pokolenie? Ten, kto utyskuje na Polskę współczesną, opisując ją w ponurych barwach, ma poznawczy kłopot, gdy konfrontuje swój pogląd z efektami zbiórek trwających od 1993 roku. Wystarczy trochę statystyki i empatyczne nastawienie wobec tysięcy osób zaangażowanych w akcję żeby znaleźć powody do optymizmu. Jaki jest zatem sens pomstowania na hasła sie ma i róbta, co chceta? Skąd obrońcy prawdziwych wartości mają wziąć argumenty przeciw, tak żeby nie narazić się na zarzut, iż kierują nimi niejasne pobudki i motywy?
To są retoryczne pytania. Innego rodzaju kwestie nie dają mi spokoju. Jak fenomen orkiestrowego pospolitego ruszenia ma się do niskiego kapitału społecznego? Badania socjologiczne od lat potwierdzają tezę, że Polacy nie zwykli dażyć się zaufaniem ani angażować w działalność społeczną. Dominuje strategia obojętności i wycofania, tkankę społecznych więzi rozsadzają partykularyzmy. Pokładamy nadzieję głównie w relacjach rodzinnych.
Jakich zatem strun dotknął Owsiak, że udało mu się masowo poruszyć ludzi? Czy to kwestia charyzmy, stylu i konsekwencji? Co zaważyło na tym, iż WOŚP stała się instytucją społecznego zaufania i marką wartą miliony? Nie uzyskamy prostych odpowiedzi.
Owszem, należy docenić rolę mediów. Trzeba zastanowić się na znaczeniem pop kulturowej aury uniesienia i mobilizacji, które od początku towarzyszą Owsiakowej kampanii. Być może właśnie tego potrzebują uczestnicy orkiestry: szlachetnego celu, poczucia uczestnictwa w zrywie i wspólnej zabawy. Bez zbędnego mentorstwa. Tak jakby WOŚP załatwiała kilka rzeczy na raz, m.in. oferowała doświadczenie wspólnego katharsis i umacniała pozytywne wyobrażenie o nas samych, Polakach. Daliśmy czadu i było warto. Czy nie o takie emocje chodzi?
Fenomen WOŚP i Owsiaka to filmowy gotowiec. “Prowodyr narodowego zamieszania” nie musi być głównym bohaterem filmu. To, co szczególnie frapuje to szansa przedstawienia WOŚP z różnych perspektyw, z uwzględnieniem głosów krytycznych, opowiedzenia o losach ludzi ratujących i ratowanych. Nie wiem dlaczego nie powstał serial dokumentalny. Dla każdego ambitnego producenta to temat gratka.
Wracam do pytania o tradycję. Gdy WOŚP startowała, wielu jej sympatyków i oponentów nie było jeszcze na świecie. 20 lat to szmat czasu.Ale czy mamy gwarancję, że to zjawisko i wydarzenie jest trwalsze niż energia głównego animatora, Jurka Owsiaka? Jak wyobrażamy sobie to święto za 20 lat? Czy chcielibyśmy, żeby weszło na stałe do kalendarza? I jak uchronić je przed rutynizacją? Może należy podziękować oponentom i szydzącym, dla których jest ono nieoczywiste i złe? Dzięki ich lamentom ciągle trzeba coś udowadniać, działać wbrew.
W tym roku do godziny 18 zebrano ponad 12 mln złotych. Więcej niż o tej porze w 2015 r. W necie pojawiły się ironiczne komentarze, że to efekt posła Pięty, który przestrzegał służby mundurowe przed włączeniem się w zbieranie pieniędzy.
Zatem właściwą receptą na sukces WOŚP jest utrzymywanie wokół niej aury ambiwalencji i bycia trochę na przekór? Nie tylko na przekór niemożności. Wszak Polacy uwielbiają ustawiać się trochę wbrew. Przyda do tego szczypta wariactwa i spontaniczność.
Owsiak o tym wie. Dowiódł, że jest nie tylko dobrym organizatorem, ale i psychologiem. Przejrzał nas na wylot. Zafundował terapię, dzięki której czujemy się lepsi.