Jakby żonglerki konwencjami było mało, film atakuje komputerowymi efektami, wobec których wychowana na komiksach wyobraźnia pozostaje bezbronna. O „District 9” mało kto powie „knot”, częściej „majstersztyk s-f”.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=UgO1Es-sTqA&hl=pl&fs=1&]
Reżyser Neill Blomkamp otwarcie odnosi się do rasizmu i ksenofobii. Jest ich świadom; wychował się w RPA. Widział policyjne helikoptery krążące nad slumsami, gdy zrewoltowana czarna biedota wyrzucała z nich nielegalnych imigrantów z Zimbabwe i Nigerii. Podobne obrazy – chaotycznie i nerwowe niczym zdjęcia z pola walki – oglądamy w „District 9”.
O Neillu Blomkampie niewiele można powiedzieć, po za tym, że udziela się w grupie Spyfilms. Producencką pieczą nad „District 9” sprawował Peter Jackson (znany powszechnie twórca „Władcy Pierścieni”).
Krytycy,zadziwiająco zgodni, zapowiadają, że „District 9” powalczy o oskarowe nominacje. Pożyjemy, zobaczymy. Zdaje się na opinie recenzentów, którzy film entuzjastycznie wychwalają.
Nim skonfrontuję ochy i achy z faktami (polska premiera w październiku) raz jeszcze obejrzę nakręcony 4 lata temu przez Neilla Blomkampa „Alive in Joberg”. To mix fikcyjnych reporterskich relacji, bez którego nie byłoby „District 9”. Zaskakujące, że nikt na to wcześniej nie wpadł. Zaskakujące, jak s-f blisko do autentyzmu telewizyjnego newsa. I vice versa.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=iNReejO7Zu8&hl=pl&fs=1&]