„Fakt” trudno nazwać gazetą i dziwi mnie niezmiennie, że ludzie to czytają najchętniej, a jednak liczby podawane przez portal Wirtualne Media są nieubłagane.
Tabloidy można co najwyżej wertować. To papierowe pomieszanie fotek, plotek i przecieków niewiele sensownej wiedzy dostarcza, jedynie skutecznie nakręca emocje. Zresztą nazwa „fakt” jest na wyrost, bo więcej konkretnych informacji znajdziemy w dowolnej gazetce wydawanej przez dowolny supermarket. Niech tylko handlowcy spróbują za bardzo pomnipulować cenami, już mają na głowie zirytowanych klientów.
Zatem umieszczanie „Faktu” w prasowym rankingu tylko dlatego, że wychodzi codziennie to rodzaj nadużycia. Może warto byłoby dorzucić takie kryteria: liczba cytowań, sprostowań, procesów.
Dominacja „Faktu” mówi wiele smutnych rzeczy o upodobaniach przeciętnego obywatela i o tym, co siedzi mu w głowie. Zwykło się mówić, że czytanie rozwija, ale w tym przypadku zważywszy na to, co czytamy, zachodzi proces odwrotny.