Z lekka przygarbiony, z palcami ułożonym w szpony, które wybijają na klawiaturze chaotyczny tapping. Oczy utkwione w ekranie jakby ten rzucił na niego urok. Pocieszny jest widok internauty.
***
Oglądałem dziś prace Jeana Tinguely’ego. Wprawione w ruch dziwaczne maszyny zacinały się, iskrzyły krótkimi spięciami. Aż po autodestrukcję…
Oglądałem dziś prace Jeana Tinguely’ego. Wprawione w ruch dziwaczne maszyny zacinały się, iskrzyły krótkimi spięciami. Aż po autodestrukcję…
W 1960 r. Tinguely zaprezentował „Hommage to New York” – ośmiometrową konstrukcję złożoną m.in. ze starego pianina, rolek papieru, fragmentów manekinów, rowerowych ram. Ustawiona na dziedzińcu Muzeum of Modern Art i napakowana petardami, wprawiona w ruch po pół godzinie eksplodowała, rozsypując się w chmurze śmierdzącego dymu. Resztki „Hommage to New York” nie trafiły do muzeum, artysta wywiózł je na wysypisko.