Brakuje mi koncertowych wrażeń. Ten deficyt jest zrozumiały – epidemia. Myślę więc cieplej o koncertach organizowanych w miejscach, które kojarzą się z zagrożeniem i ograniczeniem wolności. Mam na myśli więzienia i szpitale.
Gusstaff Records wypuścił niedawno winyl z koncertem Hugo Race and True Spirits, zagranym w 2009 roku w wołowskim zakładzie karnym. To jeden z większych w kraju, „szanowany” kryminał. O tym, że płytę “Live in Wolow Gaol” zarejestrowano z udziałem więźniów, nie sugeruje nic poza stłumionymi oklaskami. Rzecz jest muzycznie ciekawa i godna uwagi. Nie przypominam sobie podobnej tego typu realizacji w Polsce. To nie są w w ogóle łatwe sytuacje. Członkowie Fugazi odnoszą się do tego rodzaju swoich doświadczeń nader lakonicznie:
Jak to wyglądało w przypadku Sex Pistols? Zagrali dla 500 osób osadzonych w więzieniu Chelmsford. Płytę wydano 14 lat później, w 1990 roku. Niestety zawartość mocno odbiega od pierwotnego zapisu koncertu; dodano na etapie produkcji rozmaite dźwiękowe efekty: brzdęk tłuczonego szkła, odgłosy bójek i mnóstwo pohukiwań i okrzyków. Taka anarchia podrasowana w studio. Nie do końca wypaliło. Kto z nas w ogóle zna tą płytę?


Ikoniczny wymiar ma “At Folsom Prison”, którą Johnny Cash triumfalnie powrócił (w 1968 roku) do łask radiowych prezenterów i słuchaczy. To nie był marketingowy epizod. Cash grywał po więzieniach od końca lat 50 i miał za murami oddanych słuchaczy. Wytwórnia Columbia nie kwapiła się jednak z inwestowaniem w nową płytę Casha. Po zabójstwie senatora Kennedy’ego, wymuszono na artyście wycięcie z „Folsom Prison Blues” wersu I shot a man in Reno / Just to watch him die. Tyle kontrowersji. Wykastrowana piosenka zawojowała listy przebojów.

Natomiast ciekawostkowo robi się w przypadku Velvet Underground. Podopieczni Andy Warhola mają na koncie występ podczas konwencji psychiatrów w nowojorskim Delmonico Hotel (1966 r.) Ostała się z tego wydarzenia taśma nagrana ósemką. Zapis jest odrealniony, epileptyczny i epatuje zgrzytliwością przesterowanych gitar. To dzieło wierne manierze Velvetów. Żaden wypadek przy pracy – zespół przecież czerpał frajdę z drażnienia słuchaczy i widzów.
Koncert The Cramps to rzecz w tym zestawieniu wyjątkowa. 13 kwietnia 1978 roku grupa zagrała dla pacjentów Napa State Mental Institution. Pojawiła się tam z innym zespołem, wsparta obecnością wiernej punkowej załogi. To, co uwieczniono na taśmie, trudno z czymkolwiek porównać.
Nie ma pojęcia, jak zareagował personel i administracja szpitala. Lider Cramps skwitował wydarzenie krótko i celnie:
Somebody told me you people are crazy… but you seem alright to me.
Więzienia, szpitale, stare fabryki, bunkry. Przedziwne niemuzyczne miejsca i zwariowane koncerty – to mi się raczej dobrze kojarzy. Parę dekad temu miałem sposobność zobaczyć wrocławskie Kormorany w remontowanym kościele Św. Marcina. Sam też przyłożyłem rękę do tego wydarzenia. Zeszli się parafianie, znajomi plus licealiści, którzy nie przypominali w ogóle dzisiejszej młodzieży. Wówczas licealista miał inne „kosmiczne” potrzeby i orientacje.
Kormorany zaoferowały to, co najlepsze w ich wydaniu: jazdę odwołującą się do industrialnych korzeni. Ponton – ubrany w szpitalny kitel – kładł się na pustym ołtarzu i generował na saksofonie powykręcane, spazmatyczne solówki. Publiczność w skupienie – być może oszołomiona – nad podziw spokojnie przyjmowała soniczne harce. Nikt nie wstał i nie wyszedł w trakcie. Nikt się nerwowo nie kręcił i nie pokasływał. A skandal wisiał w powietrzu. Koncert jednak dobiegł końca. Euforii nie było, raczej zdziwienie wśród starszych osób. Były też skromne oklaski (wszak to sztuka i kościół). Zabrakło osoby, która uwieczniłaby wydarzenie na fotografii lub za pomocą filmowej szesnastki.
Wątek dotyczący Hugo Race powrócił w facebookowych komentarzach. Janusz Mucha (Gusstaff Records) doprecyzowuje:
Jeśli posłucha się ostatnich 15 sekund ostatniego utworu na płycie Hugo Race’a z wołowskiego więzienia, to objawi się dowód nagrania w tym miejscu, większy niż oklaski i bardzo czytelny…także w pierwszym numerze Hugo śpiewa o tymże więzieniu i o wyprawie organizowanej do niego.
Zatem mamy coś więcej, niż, jak to ująłem, „skromne oklaski”.
P.S. Jak ktoś planuje koncert w więzieniu, niech da znać. Pod warunkiem, że będzie nie tylko dla osadzonych.