Urban art invades Wrocław
art, fotografia, kultura, media, osobiste, undergroundBarack Obama i Hilary Clinton kolażowo pojednani śmieszą. Cykl Roniego Englisha, w którym czarnoskóry polityk – poddany street artowej obróbce – upodobnił się do Abrahama Lincolna mówi wiele o nadziejach i oczekiwaniach liberalnej Ameryki, mającej dosyć panoszenia się ekipy Busha.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=KXMLHYHS3CQ&hl=en&fs=1]
W tym całym hypie wokół Obamy jest i polski akcent, zdecydowanie najmocniejszy. Oto, co Peter Fuss pokazał we Wrocławiu.
Fuss zawsze siał ferment, tu przestrzegając – moim zdaniem – przed idealizowaniem polityki. Bo demokratyczna retoryka ukrywa grę nieczystych i niejawnych interesów; polityczna praktyka bazuje na arsenale makiawelicznych metod. Nie dość wspomnieć, że przywołany przez Englisha A. Lincoln zginął w zamachu…
Stąd wyliczanka atrybutów USA nie może skończyć się na google, ipodzie, microsoft, statule wolności, coca-coli, fast foodach, przemyśle porno i Hollywood.
USA to również macierz fundamentalistycznego rasizmu, apokaliptycznych sekt, Ku Klux Klanu, narwańców z ultraprawicowej milicji marzących o wyrwaniu bogobojnego Południa z łap „kumunistyczno-żydowskiego” waszyngtońskiego lobby.
USA to również macierz fundamentalistycznego rasizmu, apokaliptycznych sekt, Ku Klux Klanu, narwańców z ultraprawicowej milicji marzących o wyrwaniu bogobojnego Południa z łap „kumunistyczno-żydowskiego” waszyngtońskiego lobby.
„Who killed Barack Obama” wisi na fasadzie BWA Awangarda, mijany przez zobojętniałych przechodniów, ale o akcji Fussa pewnie zrobi się głośno w necie.
Fuss jest jednym z bohaterów genialnej, w moim odczuciu, prezentacji: „Artyści Zewnętrzni”. To, zdaje się, pierwsza tak szeroko zakrojona wystawa z udziałem przedstawicieli międzynarodowego urban art-u. Jest w tym gronie Blu: dnie całe tkwił na podnośniku i pozostawił we Wrocławiu dwa muralia. Poniżej jeden w trakcie tworzenia.
Na wystawie prezentuje się również Remed. Soczyste i energetyzujące, naładowane ironicznymi treściami obrazy może będą częściej pokazywane we Wrocławiu…
Zaryzykuję tezę, że z kolei Samuel Francois, (jak się okazało miał we Wrocławiu dziadków) także rozwinie swoje skromne polish connection.
Londyński PMH w manierze buzującego anarchiczną energią punka, biegając boso, pomazał i pozaklejał kilka galeryjnych ścian. Podobno propozycję „mazania” złożyła mu Tate Gallery.
„Tamilski tygrys” to niezły kontrapukt do psychodeliczych „cute” objectów Flying Fortress.
I na deser perswersyjna tapeta z gwiazdą parszywych tabloidów, które parszywym Fritzem się i fascynują i brzydzą.
Całą listę twórców zaangażowanych w projekt ukaże się po paru kliknięciach tu. Gorąco polecam.
Na koniec gram prywaty. Nasz wrocławski odprysk
Niewidzialnego Miasta też miał swoją odsłonę w przestrzeniach bwa.Discover more from Notatnik
Subscribe to get the latest posts sent to your email.