Nie przeszkadzają nam zasypane śmieciami brzegi. Przywykliśmy. Gdyby było inaczej, włodarze miasta czuliby się zmuszeni wyjść poza poparte wątłymi konkretami deklaracje, że coś w tej materii zmienią.
Narzekam, bo mamy pod nosem Amsterdam, Paryż, Berlin. Widać, że można inaczej.
Do budowy „Waterpod’a” wykorzystali rzeczną barkę i pozyskane z odzysku: drewno, metal, plastik i płótno. Docelowo prąd mają zapewnić baterie słoneczne oraz wiatrowe turbiny. Zaś pożywienie uprawiany na barce ogród.
„Waterpod” nawiązuje do idei i praktyki nowego nomadyzmu, zasadniczo inspirowanego ekologicznym aktywizmem.
Budowniczowie nie wykluczają, że w przyszłości powstanie z takich jak ich pływające gospodarstwo cały ich archipelag.