Wycofujemy się w prywatność. Inaczej niż dotychczas. To zjawisko nie wynika z indywidualizacji życia (tak wiele możemy mieć na wyłączność), ale jest wymuszone i przyśpieszone przez pandemię. Kilkanaście miesięcy ograniczonej publicznej aktywności, zawężenia bezpośrednich więzi i ich podtrzymywania za pośrednictwem technologii odcisną na nas swoje piętno.
Jestem po lekturze „How Nothingness Became Everything We Wanted„. Artykuł wywarł na mnie ogromne wrażenie sugestywnością diagnozy.
Kyle Chayka pisze o odrętwieniu, które pojawia się, gdy życie jest trudne, kiedy problemy wydają się nie do pokonania, kiedy jest tak wiele do opłakiwania. Ale główna oś głębokiej refleksji mierzy dalej i celuje w zachodni bogaty świat pogrążający się w pustce, która tak bardzo wielu uwodzi.
Na początek autor dzieli się wrażeniami z wizyty w salonie spa, oferującym odprężający seans w komorze sensorycznej. Designerska kapsuła, prawdziwe cacko, przypominająca gadżet Apple’a. Zamknięty w niej doświadcza wyjątkowej ulgi i potem, wychodząc na ulice, konstatuje – obserwując otoczenie niczym XXI-wieczny flaner – że to odizolowanie się od pędzącego świata jest jednym z najbardziej intensywnych trendów. Jego atrakcyjność wynika z tonizującego wpływu na doskwierający nam zanik optymizmu i przeświadczenia, że można egzystować inaczej. Znaczące jest to, że to nasze dryfowanie jest możliwe dzięki ludziom, którzy krzątają się wokół nas, wypełniając swoje role i zadania; to prekaryjna armia essential workers, która utrzymują naszą kapsułę przy życiu.
Wydaje się nam, że stworzyliśmy rodzaj ochronnej warstwy między naszym wewnętrznym światem, a rzeczywistością, której chaos, jeśli nawet wymknie się spod kontroli, nie zakłóci naszego intymnego porządku i rytmu życia.
Ten stan może być całkiem dochodowy i wielu widzi w nim szansę na intratny biznes.
Chayka:
Kohorty millenialsów-yuppie, grupa, do której się zaliczam, przedkłada doświadczenia nad posiadanie rzeczy. Mieszkanie w miastach, w których dodatkowa przestrzeń jest na wagę złota, kumulujące się trendy napędzają niekończącą się paradę e-marek obiecujących ostatni produkt X, który kiedykolwiek będziesz musiał kupić: bluza z kapturem, butelki na wodę, książkowe półki. Jednak niektóre z omawianych produktów idą o krok dalej, oferując zastępstwo samych siebie, symulakry.
Dzięki zoptymalizowanej formule płynny Soylent zastępuje żywność, przedstawiając jedzenie jako problem, który należy rozwiązać zanim się powróci do scrollowania. Vapery przeszły z niszy do mainstreamu jako sposób na uniknięcie niebezpieczeństw związanych z paleniem papierosów; metalizujący blask i mgiełka pary Juuls stały się zaktualizowanymi symbolami bycia cool, przy okazji rozcieńczając zdrowotne ryzyko.
Wszechobecny trunek lata 2019, White Claw, oferuje alkohol bez stygmatu bycia piwem lub gorzałą, a jedynie uspokajającą gazowaną wodę o smaku owocowym w wąskich białych puszkach. Poczucie cnoty przeplata się z fałszywością produktów; jeśli nie są prawdziwe, nie musisz czuć się z tego powodu winny.
Te negatywny duch pojawia się również w memach, internetowym odpowiedniku pompejańskiego graffiti, zachowanych oznakach rozpoczynającej się pandemicznej apokalipsy; dowodach na jej przebudzenie.
„Nie cierpię własnego człowieczeństwa i nie czuję już nic prawdziwego” – to tekst dołączony do kolażu przedstawiającego puszki White Claw, Xanax, vapery, sukulenty i logo platform streamingowych. Napis „Pędzę, bym mógł w końcu zniknąć” zdobi zdjęcie domku w leśnej gęstwinie. Sformułowanie „Łagodny mózg” – tu raczej slang niż określenie dolegliwości mózgu (smooth brain) – było użyte do opisu urojeń Trumpa, ale stopniowo zaczęło oznaczać stan idealnej pustki umysłowej, przedstawianej jako powód do dumy.
Kusząca perspektywa – pozwolić rzeczywistości po prostu wyśliznąć się z głowy. Wiele tweetów porównujących kwarantannę do życia w kapsułach wypełnionych płynem, jak w „Matrixie”, właściwie faworyzuje ten stan. Mantrę mediów społecznościowych „lol nic nie ma znaczenia„ podniesiono do rangi religii, ironizującej XXI-wiecznej aktualizacji egzystencjalizmu. Sartre myślał, że działanie nadaje sens egzystencji, ale w dzisiejszych czasach wiemy – albo boimy się – że to i tak niewiele znaczy.
Artykuł Kyle’a Chayka jest naszpikowanym detalami i odniesieniami do amerykańskich realiów, ale o tyle jest uniwersalny, że również u nas zauważalny jest trend instagramowej, egzaltowanej pogoni za minimalizmem, jako sposobem na osiągnięcia harmonii i zadowolenia. Jakby nie wystarczyło przyznać się do tego, że rozpierdoliliśmy planetę i jeśli chcemy przetrwać, to musimy żyć skromniej i bliżej siebie.