A gdyby tak stadionową działkę oddać żabom?

Od prawie dekady UM Wrocławia usiłuje sprzedać działkę przy stadionie miejskim, który stanął na Euro 2012. Sprzedażowe delegacje jeździły z ofertą nawet na „największe targi nieruchomości” w Cannes (a co!) I choć się tym chwalono, wieszcząc oczywisty sukces, nic z tego nie wynikło. Żadne miliony nie wpłynęły do miejskiej kasy, które bilansowałby ten finansowy plan: budujemy stadion, sprzedajemy działkę obok i mamy mniejsze długi.

Teren więc z biegiem lat – pozostawiony sobie – w zwyczajny sposób się zmieniał – naturalizował. Wygląda dziś jak fajny staw. Dzięki temu, że ogrodzony, nie lądują w nim śmieci.

Gigantycznemu, jak na nasze warunki stadionowi – budowanemu wedle ambicji a nie rachunku ekonomicznego – długo towarzyszyły hurraoptymistyczne i technokratyczne wizje i plany. Dzisiaj nad stadionem ciszej. Jego bryła rodem z salonu armatury sanitarnej straciła wiele z białej świeżości. Zszarzała brutalnie. Uszło powietrze z promocyjnego balonika. Przywykliśmy do Tarczyńskiego (vivat, roślinna suszona kiełbasa!), choć marzyliśmy o japońskim koncernie i cyklicznych popisach gigantów światowej estrady. Swoją drogą, w ogóle to były przedziwne czasy: nadrabiania cywilizacyjnych zaległości i epatowania kompleksami. Gazety pisały, że Bruce Willis kupuje apartament w Sky Towerze. Pamiętacie, jakie było „łał”?

Dziś teren przy stadionie to zielona enklawa, w której zadomowiły się płazy i ptactwo wodne. Zwierzaki nie chwaliły się planami, nie urządzały konferencji prasowych, nie mówiły o tym, co tu nie powstanie i jak będzie fajnie, nowocześnie i komfortowo. Więc może zostawmy im to. Po prostu. Chuj z wizjami. Vivat życie, natura i wynikająca z natury sprawczość. Przyroda nie znosi próżni. Lubi konkret. Nie to, co wybrani w wyborach powszechnych przez mniejszość, która nie została w domach i poszła głosować.

Powiedźmy szczerze, są z tego stanu same plusy: stawowe żaby i ptactwo nie powodują korków, nie śmiecą i nie rozjeżdżają trawników, nie zabijają pieszych na pasach, nie stawiają na nogi policji z całego województwa, która obstawia stadion jak pole walki. Nie robią harmidru i chaosu, od których szlag trafia i pęka głowa. Być może ten cichy kawałek, z kępą zieleni i woda sprawiają, że jakoś w wybetonowanej okolicy, – jak już opadną stadionowe emocje i rozpłyną się poranne, popołudniowe i wieczorne korki – lepiej się oddycha.


Discover more from Świat z twistem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Posted in .